ZNOKAUTOWANY ADAMEK KOŃCZY KARIERĘ
Niestety nie tak to miało wyglądać. W głównej walce wieczoru podczas sobotniej wielkiej gali Polsat Boxing Night w Krakowie Tomasz Adamek (50-5, 30 KO) został znokautowany w dziesiątej rundzie przez Erica Molinę (25-3, 19 KO). Dzięki temu zwycięstwu 33-letni pięściarz z Teksasu wróci do domu z wakującym pasem IBF Inter-Continental dywizji ciężkiej. Tymczasem nasz były czempion dwóch kategorii zaraz po walce rozgoryczony stwierdził, że przechodzi na sportową emeryturę. Noszący przydomek „Dobosz” Molina od początku próbował ustrzelić „Górala” którymś ze swoich potężnych uderzeń. Polak natomiast rozpoczął  bardzo dobrze prezentując na tle rywala niezłą szybkość i ruchliwość. Tomek atakował seriami i chociaż wiele z tych ciosów nie trafiało w cel, to jednak na sędziach i kibicach kombinacje te robiły wrażenie. Amerykanin z meksykańskimi korzeniami nic sobie nie robił z ataków miejscowego ulubieńca i samemu trafiał rzadziej, ale jego bomby miały o wiele większą wymowę. W raz z upływem kolejnych rund obraz pojedynku niewiele się zmieniał, a obydwaj główni aktorzy fundowali fanom zaciętą bitwę. Jednak gdy już wydawało się, że nasz były mistrz świata wagi półciężkiej i junior ciężkiej dowiezie do końca punktowe zwycięstwo, w ostatnich sekundach dziesiątej odsłony „Dobosz” z Teksasu huknął swoim morderczym prawym i Tomek momentalnie padł na ziemię. Co prawda zdołał jeszcze powstać, ale sędzia ringowy pan Leszek Jankowiak widząc, że jest jeszcze zamroczony przerwał dalsze zmagania. Widząc to Molina oszalał z radości i długo żywiołowo cieszył się razem ze swoim teamem z tej najcenniejszej wygranej, która pozwoli mu na powrót do czołówki królewskiej kategorii. W taki oto sposób swoją piękna i pełną sukcesów karierę zakończyła ikona polskiego boksu zawodowego ostatnich lat. – Nie udało mi się, zawiodłem, ale taki jest sport uczy wygrywać i przegrywać. Zawiodłem. Nie mam się jednak czego wstydzić. Dziękuję kibicom i do zobaczenia! – stwierdził zaraz po tej przegranej uwielbiany przez kibiców „Góral”. Tomek dziękujemy Ci za wszystko i życzymy powodzenia!