WYNIKI POJEDYNKÓW SOBOTNIEJ GALI POLSAT BOXING NIGHT
Sobotnia noc zapisze się w historii polskiego boksu zawodowego, jako kolejne ważne wydarzenie, na którym prawdopodobnie ostatnią walkę w karierze stoczył popularny Tomasz Adamek (50-5, 30 KO). Niestety z pewnością nasz były czempion wagi półciężkiej i junior ciężkiej nie tak wyobrażał sobie pożegnanie z ringiem. „Góral” w dziesiątej rundzie został boleśnie znokautowany przez amerykańskiego bombardiera Erica Molinę (25-3, 19 KO). Oprócz tego starcia wcześniej odbyły się inne nie mniej interesujące i trzymające w napięciu od początku do końca bitwy. Poniże prezentujemy pozostałe wyniki z Tauron Areny Kraków.   Kontuzja Brodnickiej.   Niedane nam było obejrzeć pierwszej planowanej walki na tej wielkiej imprezie. Nasza mistrzyni Europy wagi lekkiej Ewa Brodnicka (10-0, 2 KO) na skutek kontuzji kolana odwołała swoje starcie z Włoszką Anitą Torti (9-5-1, 3 KO). Co prawda organizatorzy próbowali namówić 40-letnią zawodniczkę z Milanu do rywalizacji z Ewą Piątkowską lub Saszą Sidorenko, ale pracująca na co dzień, jako adwokat Torti odmówiła. Do bitwy tych pań ma dojść w niedalekiej przyszłości.   Syrowatka deklasuje w rewanżu.   W grudniu zeszłego roku w swoim rodzinnym mieście Ełku faworyzowany Michał Syrowatka (14-1, 4 KO) został niespodziewanie znokautowany przez skazywanego na porażkę Rafała Jackiewicza (48-15-2, 22 KO). Tym razem sensacji nie było i utalentowany 28-latek odpłacił swojemu jedynemu pogromcy zwyciężając go po dziesięciu rundach jednogłośnie na punkty. Syrowatka przeważał od samego początku i cały czas miał „Wojownika” pod kontrolą. Były mistrz Europy z Mińska Mazowieckiego próbował upolować młodszego przeciwnika jakąś bombą, ale ten inaczej niż podczas ich pierwszego spotkania, cały czas pozostawał skoncentrowany i unikał niebezpiecznych wymian. Michał zaprezentował kibicom doskonałe uderzenia z obydwu rąk, zaskakując 39-letniego Jackiewicza widowiskowymi kombinacjami. Po ostatnim gongu ambitnie walczący do samego końca, ale gorszy o klasę zakrwawiony Rafał musiał pogodzić się z wyraźną przegraną. Sędziowie punktowali 96:94, 96:94 i 98:93 na korzyść Syrowatki.   Udany powrót Masternaka do Polski.   To był pierwszy od września 2011 roku pojedynek Mateusza Masternaka (37-4, 26 KO) w ojczyźnie. Powrót na własne podwórko okazał się udany, bowiem nasz były mistrz Europy wagi junior ciężkiej pewnie wypunktował cenionego Erika Fieldsa (24-4, 16 KO). 28-letni „Master” zaprezentował niezłą formę i efektowny styl. Czarnoskóry rywal z Oklahomy okazywał się bezradny, gdy Polak regularnie lokował na jego głowie prawy prosty i lewy sierpowy. Co prawda noszący przydomek „Danger” przeciwnik próbował odpowiadać, ale z czasem wysokie tempo pojedynku narzucone przez Mateusza spowodowało, że opadł z sił. Pod koniec Amerykanin starał się już tylko, aby nie polec w Krakowie przed czasem i ostatecznie mu się to udało. Werdykt: 99:91 i dwukrotnie 100:90 na korzyść wychowanka Gwardii Wrocław.   Bojowy Wawrzyk zdemolował Rekowskiego.   Na pewno bardzo miło będzie wspominał minioną sobotę Andrzej Wawrzyk (32-1, 18 KO). 28-latek walczący w swoim rodzinnym Krakowie zastopował w siódmej rundzie swojego dobrego kolegę Marcina Rekowskiego (17-3, 14 KO). Zwany pieszczotliwie przez przyjaciół „Cycu” Wawrzyk, już w pierwszej odsłonie posłał „Rexa” na deski. Zaskoczony 38-letni Rekowski szybko powstał, ale widać było, że odczuł tę „koleżeńską” bombę. W kolejnych minutach krakowianin nadal przeważał i chociaż nie zasypywał rywala kanonadą ciosów, to jednak jego precyzyjne lewe proste, co chwilę lądowały na głowie boksera z Kościerzyny. Kolejne emocje w tym starciu dwóch czołowych polskich ciężkich nadeszły w szóstej rundzie, kiedy to Wawrzyk znowu zafundował Rekowskiemu knockdown trafiając go potężnym prawym podbródkowym, a chwilę później dołożył kolejne mordercze uderzenia. Ledwo przytomny Marcin jakimś cudem dotarł do narożnika, ale jasnym stało się, że jego przegrana jest tylko kwestią czasu. Tak też się stało. Minuta przerwy okazała się niewystarczająca i w siódmym starciu, gdy zainkasowawszy od Andrzeja kolejny lewy sierpowy „Rex” wyraźnie się zachwiał, do akcji wkroczył arbiter słusznie stopując pojedynek. Dla „Cyca” triumf nad przyjacielem z grupy jest chyba najcenniejszym jak do tej pory w karierze. Ciekawe co dalej z tym sympatycznym „kilerem”?   Cieślak nie miał litości dla Palaciosa.   Kolejny świetna i efektowna wygrana wpłynęła w sobotnią noc na konto obiecującego zawodnika wagi junior ciężkiej Michała Cieślaka (12-0, 8 KO). 26-latek z Radomia w niespełna cztery rundy wykończył doświadczonego Francisco Palaciosa (23-4, 13 KO). 38-letni Portorykańczyk zapowiadał przed tym pojedynkiem, że pokaże miejsce w szeregu młokosowi z Polski i zwycięstwem nad nim rozpocznie swój powrót na szczyt dywizji cruiser. Szybko okazało się jednak, że z szumnych zapowiedzi „Czarodzieja” nic nie wynikło. Obdarzony silnym ciosem i wrodzoną agresją Cieślak od samego startu narzucił byłemu przeciwnikowi Krzysztofa Włodarczyka swój styl. Ofensywa Polaka szybko zepchnęła „Czarodzieja” do głębokiej defensywy, przez którą coraz częściej skutecznie przedzierał się nasz pięściarz. W końcu w czwartej rundzie Portorykańczyk został skoszony z nóg doskonałym prawym prostym młodego wilka i był to początek jego końca. Chwilę później po kolejnym szturmie i bombach Cieślaka słaniającego się Palaciosa uratował sędzia. Ciekawe kto teraz zaryzykuje pobyt z Michałem w klatce?