ZAPOMNIANE BITWY – ARCHIE MOORE VS YVON DURELLE
10 grudnia 1958 roku w Montrealu legendarny czempion Archie Moore (185-23-10, 131 KO) stoczył straszliwą bitwę z twardym jak stal Yvonem Durellem (88-24-2, 49 KO). W ciągu niesamowitych jedenastu rund „Walczący Rybak” z Kanady aż cztery razy rzucał na deski faworyta z Ameryki. Jednak ówczesny mistrz wagi półciężkiej udowodnił po raz kolejny jak wielkie ma serce do walki i ostatecznie sam zdemolował pretendenta. Przystępując do tego pojedynku Durelle miał 29 lat i znajdował się w znakomitej formie. Pięć miesięcy wcześniej Kanadyjczyk zasiadł na cenionym w tamtych czasach tronie mistrza Wspólnoty Brytyjskiej, zwyciężając Mike Holta (54-19-4, 34 KO). Następnie odprawił z kwitkiem dwóch niezłych rywali i miał ogromną chrapkę na światowy tytuł wagi półciężkiej. W dniu walki Yvon miał 79 zwycięstw, 19 porażek i 2 remisy. Oczywiście zdecydowanym faworytem był słynący ze straszliwej siły ciosu, refleksu i nadludzkiej odporności Archie Moore. Chociaż noszący przydomek „Stara Mangusta” mistrz z Benoit w Mississippi miał wtedy 42 lata, to jednak wciąż eksperci byli przekonani o jego wyższości. Czarnoskóry czempion już wtedy miał nieprawdopodobny rekord wynoszący 173 zwycięstwa, 21 przegranych i 9 remisów, a na zawodowych ringach występował już 23 lata. „Walczący Rybak” nie przejmował się jednak opiniami dziennikarzy i bukmacherów, wierzył w siłę swoich pięści i był gotowy na wojnę. W jednym z wywiadów przed tym spotkaniem stwierdził: „Jeden z nas może i dotrwa do jedenastej, albo dwunastej rundy. Albo będę to ja i wygram, albo mnie z tego ringu zniosą”. I tak właśnie było. Prowadzący to spotkanie arbiter, były mistrz wszechwag Jack Sharkey musiał być zaskoczony tym co działo się zaraz po pierwszym gongu. Nieznający strachu lokalny ulubieniec publiczności przypuścił wściekły atak na mistrza z Ameryki niczym „Tygrys” Jack Dempsey, posyłając szybko Archiego na deski potężnym prawym. Obrońca tytułu szybko stanął na nogi, ale widać było jak jest wstrząśnięty. Do końca tej odsłony „Stara Mangusta” musiała użyć wszystkich swoich nabytych przez lata umiejętności, aby przetrwać nawałnicę kanadyjskiego bombardiera. Jednak ofensywa Durella zaowocowała jeszcze dwoma knockdownami Moore’a. Po tej walce Archie powiedział: „Ten chłopak trafiał mnie czysto za każdym razem, kiedy mnie trafiał!”. Na szczęście dla siebie mistrz wagi półciężkiej odzyskał nieco kontrolę nad wydarzeniami i wraz z kolejnymi rundami coraz częściej dochodził do głosu. Jednak w piątej odsłonie ponownie straszliwy prawy Durella przedarł się przez obronę Moore’a i eksplodował na jego głowie, fundując mu czwarte liczenie. Mimo tego 42-latek z Mississippi błyskawicznie doszedł do siebie i chwilę później sam ulokował soczyste bomby. Od tamtej chwili walka w Montrealu była już popisem jednego aktora. Podrażniony czempion postanowił udowodnić wszystkim, że nie przypadkiem odniósł 173 zwycięstwa i rozgromił w proch i pył najlepszych zawodników tamtych lat. Weteran zawodowych ringów kładł na deski pretendenta w rundzie siódmej, dziesiątej i dwukrotnie w jedenastej, łamiąc na dobre dzielnego Kanadyjczyka. Było to ciężko okupione 127 zwycięstwo przed czasem Archiego Moore’a. Media z Kanady uznały tę bitwę za jedną z najbardziej spektakularnych walk o mistrzostwo świata kategorii półciężkiej w historii, a agencja prasowa Associated Press nazwała ją jedną z najbardziej ekscytujących w ostatnich dziesięciu latach. Rok później dokładnie w tym samym miejscu doszło do wyczekiwanego rewanżu tych dwóch głównych bohaterów. Tym razem nie było już tak dramatycznie, a Moore pozamiatał Durella w niespełna trzy rundy.