WIELKI MISTRZ HECTOR CAMACHO JUŻ SIĘ NIE OBUDZI
Niestety, jak podają zagraniczne media, u legendarnego czempiona Hectora „Macho” Camacho (79-6-3, 38 KO), którego we wtorek postrzelili bandyci, stwierdzono dzisiaj śmierć mózgu. Jak przyznaje doktor Ernesto Torres, dyrektor Centro Medico de Rio Pietras, gdzie przebywa pięściarz, nic więcej już nie można dla niego zrobić. Camacho jest nadal podłączony do aparatury podtrzymującej życie, ale prawdopodobnie po rozmowie z jego matką zostanie ona odłączona. Do byłego czterokrotnego mistrza  świata otwarto ogień, kiedy razem z przyjacielem jechał Fordem Mustangiem po jednej z ulic w Bayamon w Portoryko. Strzały padły z innego auta, prawdopodobnie białej furgonetki. W wyniku obrażeń na miejscu zginął przyjaciel Hectora, natomiast on sam z ranami twarzy i karku, będąc w stanie krytycznym, został przewieziony do szpitala. Gwiazda tego wielkiego pięściarza najjaśniejszym blaskiem świeciła w latach 80-tych i 90-tych. Walczący z odwrotnej pozycji „Macho” był uwielbiany przez kibiców, za swoje olbrzymie serce do walki, ringową agresję i efektywny styl. W ringu mierzył się z takimi pięściarskimi asami, jak chociażby Jose Luis Ramirez, Ray Mancini, Julio Cesar Chavez, Felix Trinidad, Roberto Duran, czy Oscar De La Hoya. W marcu 1997 roku zakończył karierę wielkiego Sugara Raya Leonarda, nokautując „Słodkiego” w piątej rundzie. Natomiast w grudniu 1985 skrzyżował rękawice z aktualnym trenerem Freddie Roachem, zwyciężając fenomenalnego szkoleniowca jednogłośnie na punkty. Na zasłużoną sportową emeryturę przeszedł dopiero w maju 2010 roku, kiedy zwyciężył go Saul Duran. Podczas swojej wieloletniej kariery oraz tuż po jej zakończeniu, głośno było o jego problemach z narkotykami i alkoholem. Przyjaciele mistrza nie bez powodu twierdzili, że Hector Camacho najtrudniejsze walki toczył poza ringiem. Niestety z powodu bandyckiego napadu, nie dane będzie mu dłużej cieszyć się życiem. Miał 50 lat.
Wojciech Czuba