W SOBOTĘ POWRACA SYN BOŻY
W najbliższą sobotę w końcu zobaczymy w akcji jednego z najlepszych pięściarzy P4P ostatnich lat, świetnego Andre Warda (27-0, 14 KO). 31-letni król wagi super średniej podczas gali w swoim rodzinnym mieście Oakland zmierzy się z twardym wyspiarzem Paulem Smithem (35-5, 20 KO). Dla „Syna Bożego” będzie to pierwszy występ od listopada 2013 roku. Ward nie walczył tak długo, że co niektórzy mogli już o nim zapomnieć. Kontuzje i przede wszystkim problemy z promotorami sprawiły, że ten utalentowany pięściarski profesor znalazł się na przymusowym 19-miesięcznym urlopie. Na szczęście mistrz olimpijski z 2004 roku z Aten w wadze półciężkiej, który nie przegrał pojedynku od 13 roku życia znowu wraca do gry. Amerykanin, który zasiadał na tronie WBA i WBC ma na swoim rozkładzie praktycznie całą ścisłą czołówkę swojej kategorii. Jego umiejętnością nie mogli sprostać tacy znakomici bokserzy jak chociażby Mikkel Kessler (46-3, 35 KO), Arthur Abraham (42-4, 28 KO), Carl Froch (33-2, 24 KO), czy Chad Dawson (32-4, 18 KO). Teraz zardzewiałemu zapewne po tak długiej przerwie Amerykaninowi spróbuje się przeciwstawić pewien śmiałek z Liverpoolu. 32-letni Smith to były mistrz Wielkiej Brytanii w wadze średniej i super średniej, a także były pretendent do tytułu światowego. Ceniony przez brytyjskich kibiców za ambicje i serce do walki „Smigga”, jeżeli przegrywał, to tylko z dobrymi rywalami i po zaciętych bitwach. Ostatnio poniósł dwie porażki z rzędu z rąk mistrza WBO dywizji super średniej Arthura Abrahama, a kilka lat wcześniej zastopowali go utalentowani rodacy James DeGale (21-1, 14 KO) i George Groves (21-2, 16 KO). Brytyjczyk zdaje sobie sprawę, że w sobotę czeka go szalenie trudne zadanie, ale znając go możemy być pewni, że nie przestraszy się faworyta i zmusi go do sporego wysiłku. Presja leży na „Synu Bożym”, który zstępując na swój rodzinny ring musi udowodnić, że jego talent wciąż ma się dobrze i że jest w stanie jeszcze namieszać na bokserskich szczytach. Zapowiada się ciekawie.