VILORIA NOWYM KRÓLEM WAGI MUSZEJ!
Po niesamowitej ringowej wojnie do której doszło wczoraj w nocy na ringu w Sports Arena w Los Angeles, wspaniały Brian Viloria (32-3, 19 KO) znokautował w dziesiątej rundzie niesamowicie bojowego Hernana Marqueza (34-3, 25 KO). Dzięki temu urodzony na Hawajach Viloria został nowym zunifikowanym czempionem wagi muszej na świecie, zdobywając pasy federacji WBA i WBO. Zwany „Małym Tysonem” 24-letni Marquez, który zasłynął w bokserskim świecie potężnym uderzeniem i olbrzymim sercem wojownika, przystępował do wczorajszego pojedynku niezwykle pewny siebie. Jego kibice uwielbiali go za zwycięskie ringowe wojny, choćby z takim pięściarskim asem jak Luis Concepcion, dlatego przez wielu stawiany był w roli wyraźnego faworyta. Jednak jego rywal 31-letni Viloria również był pewny swego. Przecież na swoim rozkładzie miał takie gwiazdy najlżejszych kategorii, jak chociażby Ulissesa Solisa, Julio Cesara Mirandę, czy Giovani Segurę. On również posiada potężny cios, którym potrafi wspaniale nokautować swoich rywali. Biorąc zatem pod uwagę atuty jednego, jak i drugiego pięściarza licznie zgromadzeni kibice w Los Angeles oczekiwali wspaniałej potyczki i nie zawiedli się. Już w pierwszej odsłonie fenomenalną szybkość zademonstrował „Hawaiian Punch”, który celnymi ciosami wysłał na deski zaskoczonego Meksykanina. „Mały Tyson” zdołał się pozbierać i starał się odpowiadać, ale przewaga mającego filipiński rodowód Vilori powiększała się z rundy na rundę. Piąta odsłona to prawdziwa bitwa na wyniszczenie, która rozgrzała do czerwoności i tak już rozpalone serca kibiców w Sports Arena. Najpierw fantastycznie z kontry trafia Marquez i zamroczonego Vilorię zasypuje prawdziwym gradem uderzeń, po których ten upada, ale z sobie tylko wiadomych przyczyn sędzia ringowy David Mendoza go nie liczy. Jakimś cudem pięściarz z Hawajów szybko dochodzi do siebie i w końcówce sam przechodzi do ataku posyłając na deski Hernana. Obydwaj zawodnicy po kapitalnej piątej rundzie stracili sporo sił i w kolejnych odsłonach tempo nieco opadło. W siódmej i ósmej trochę większą aktywnością wykazywał się były mistrz WBA, podobnie było i w dziewiątym. Cóż z tego kiedy w dziesiątej rundzie łapiącego drugi oddech Marqueza, Viloria trafił straszliwym lewym sierpowym, po którym ten padł jak rażony piorunem na deski ringu. Zdołał co prawda powstać, ale narożnik meksykańskiego wojownika zdecydował się poddać swojego zawodnika, co wydawało się jak najbardziej słuszną decyzją. Tak oto po fantastycznym pojedynku triumfatorem wagi muszej został utalentowany Brian Viloria.
Wojciech Czuba