UDANY POWRÓT I PEWNE ZWYCIĘSTWO PACQUIAO!
UDANY POWRÓT I PEWNE ZWYCIĘSTWO PACQUIAO!
W zakończonym przed momentem pojedynku wieczoru podczas gali boksu zawodowego w chińskim Makao udanie po porażce z rąk Juana Manuela Marqueza powrócił popularny Manny Pacquiao (55-5-2, 38 KO). Niesamowity Filipińczyk, który jako jedyny może poszczycić się mistrzowskimi tytułami w ośmiu kategoriach wagowych bezapelacyjnie pokonał twardego Brandona Riosa (31-2-1, 23 KO). 34-letni „Pacman” przez pełne dwanaście rund obijał bezkarnie młodszego o siedem lat przeciwnika z Teksasu, prezentując wspaniałe akcje, fantastyczną pracę nóg i ogromną przewagę szybkości. Mimo widocznej różnicy klas „Bam Bam” nie dał się jednak znokautować gwieździe Freddiego Roacha i do końca imponował ambicją. Krytycy Mannyego, którzy uważali, że po brutalnym nokaucie poniesionym z rąk „Dynamity” Filipińczyk nie zdoła już powrócić na szczyt, muszą teraz ugryźć się w język. Pewny triumf w Makao pokazał im jak bardzo się mylili. „Pacman” powrócił w starym dobrym stylu, demonstrując swoje najlepsze atuty. Inną sprawą jest poziom rywala. Rios mimo ogromnego serca do walki i nadprzyrodzonej wręcz odporności, nie zaprezentował niczego więcej. Idealne ciosy Pacquiao co chwilę eksplodowały na jego głowie, ale szczęka z tytanu Amerykanina pozwalała mu przyjmować całą tą nawałnicę bez zmrużenia okiem. Zgodnie z przewidywaniami największe zagrożenie stanowił Brandon w początkowych rundach. Niebezpieczny był szczególnie w zwarciach i gdy zamykał Mannyego przy linach. Jednak wraz z upływem kolejnych starć dominacja Czempiona rosła już w ekspresowym tempie. Lewy prosty walczącego z odwrotnej pozycji „Pacmana”, regularnie zaskakiwał i wstrząsał rywalem, a piękne serie momentami wprost ośmieszały podopiecznego Roberta Garcii. Po ostatnim gongu sędziowie nie mieli żadnych kłopotów z ogłoszeniem zwycięzcy tej rywalizacji punktując 119-109, 120-108 i 118-110 na korzyść filipińskiego króla. Manny udowodnił, że porażka z Marquezem to już przeszłość i w dobrym stylu zrzucił zalegającą na sobie rdzę. Oglądający go na żywo David Beckham, Miguel Cotto, czy Rusłan Prowodnikow na pewno byli pod wrażeniem. Ciekawe kto teraz skrzyżuje z nim rękawice?
Wojciech Czuba