DEONTAY WILDER NOWYM MISTRZEM WSZECHWAG!
W sobotnią noc najcenniejsze trofeum w boksie zawodowym, czyli mistrzostwo świata wagi ciężkiej powróciło po ponad siedmiu latach znowu do Ameryki. Dokonał tego król nokautów z Alabamy Deontay Wilder (33-0, 32 KO), który w MGM Grand w Las Vegas po dwunastu rundach zwyciężył na punkty Bermane Stiverne (24-2-1, 21 KO). Dzięki temu 29-letni „Brązowy Bombardier” zawiesił na swoich biodrach prestiżowy pas federacji WBC. Wilder, który jako amator wywalczył w Pekinie brązowy medal olimpijski, przez wielu ekspertów i kibiców był przed tym pojedynkiem skazywany na porażkę. Zarzucano mu nadmuchany rekord i brak doświadczenia w rywalizacji z czołowymi pięściarzami królewskiej kategorii. Spodziewano się, że robiący ostatnio wokół siebie mnóstwo szumu Amerykanin padnie na deski po którymś z celnych ciosów obrońcy tytułu. Nic takiego jednak nie miało miejsca. „Brązowy Bombardier” świetnie zniósł presję i wykorzystał nadarzającą się okazję w stu procentach. Już pierwsza runda pokazała, jaki plan na walkę ma Deontay. Obdarzony świetnymi warunkami fizycznymi pretendent z Alabamy cofał się i regularnie trafiał mistrza lewym prostym. Druga odsłona o mały włos nie zakończyłaby się tak, jak 32 dotychczasowe walki Wildera. Pod sam koniec Deontay trafił Bermane mocnym lewym sierpowym i mistrz wyraźnie odczuł to uderzenie. Chwilę później cała znajdująca się w ringu trójka wylądowała na ziemi na skutek zapaśniczego chwytu Stiverne. Kolejne trzy minuty należało do pretendenta, natomiast czwarte starcie przespał, co skrzętnie wykorzystał mistrz WBC. Runda numer pięć należała znowu do Amerykanina, który dotychczas nigdy jeszcze nie walczył tak długo. Swoją szansę na zakończenie rywalizacji przed czasem miał także i urodzony na Haiti Stiverne. W szóstej rundzie świetnie trafił rywala lewym sierpowym i ten aż się zachwiał. Do końca walki przeważał Deontay, który jeszcze kilkukrotnie soczyście trafiał „B-Ware”. Najskuteczniejszą bronią Amerykanina był nadal lewy prosty, regularnie kąsający bezradnego przybysza z Kanady. Deontay był szybszy i aktywniejszy na przestrzeni całego pojedynku i po ostatnim gongu sędziowie punktowi nie mieli żadnych wątpliwości słusznie uznając go za triumfatora (118-109, 119-108 i 120-107). Tak oto po siedmiu latach i siedmiu miesiącach, w dniu urodzin legendarnego Muhammada Alego, Deontay Wilder wywalczył czempionat królewskiej kategorii. Niedługo później świeżo upieczony właściciel zielonego pasa WBC zapowiedział, że jeszcze w tym roku chciałby zmierzyć się z Tysonem Furym (23-0, 17 KO) i królem WBA, WBO i IBF Władimirem Kliczko (63-3, 53 KO).