BROOK NOWYM MISTRZEM, WILDER DALEJ NOKAUTUJE
Utalentowany Anglik Kell Brook (33-0, 22 KO) w końcu dostał mistrzowską szansę i wykorzystał ją w stu procentach. 28-letni pięściarz z Sheffield podczas sobotniej gali w Carson w Kalifornii zdetronizował młodszego o dwa lata mistrza Shawna Portera (24-1-1, 15 KO). Po dwunastu zaciętych rundach „The Special One” zwyciężył nie jednogłośną decyzją sędziów (114-114, 116-112 i 117-111) noszącego przydomek „Showtime” Amerykanina i dzięki temu powrócił na Wyspy z pasem federacji IBF. Nieco wcześniej na tym samym ringu kolejne zwycięstwo przed czasem zanotował oficjalny pretendent do tronu WBC wagi ciężkiej Deontay Wilder (32-0, 32 KO). „Brązowy Bombardier” z Alabamy tym razem zdemolował w przeciągu czterech rund cenionego Jasona Gaverna (25-17-4, 11 KO). Pojedynek Brooka z Porterem od początku do końca był bardzo wyrównany. Pochodzący z miasta Akron w Ohio mistrz trafił na godnego rywala. Amerykanin bił częściej, ale to Anglik był precyzyjniejszy i jego uderzenia miały większą wymowę. Po kilku bombach Kella Shawn aż zatańczył na nogach i czasami mało brakowało, a leżałby na deskach. Tak się jednak nie stało i do samego końca stawiał twardy opór. Zaraz po ogłoszeniu werdyktu Porter stwierdził, iż będzie dążył do rewanżu, bo wbrew opinii sędziów punktowych, wcale nie uważa się za słabszego. Ciekawe czy Brook da mu taką możliwość, czy też wybierze sobie kogoś zupełnie innego. Według większości ekspertów i kibiców Anglik zwyciężył zasłużenie i udowodnił swoją wartość w rywalizacji z topowym przeciwnikiem, za co należą mu się słowa uznania. Król nokautów Wilder, który od jakiegoś już czasu głośno domaga się walki z czempionem WBC Bermane Stiverne, po raz pierwszy rzucił Gaverna na deski w trzeciej odsłonie. Wszystko powtórzyło się w rundzie czwartej i w przerwie doświadczony journeyman skapitulował uznając zapewne, że potężne prawe proste siłacza z Alabamy w końcu mogą go uśpić na dobre. Kto teraz zaryzykuje bitwę z siejącym terror byłym graczem futbolu amerykańskiego?