DE LA HOYA – TO BYŁA PRAWDZIWA WALKA GODNA CINCO DE MAYO
Na oczach ponad 31 tysięcy kibiców zgromadzonych wokół ringu w Minute Maid Park w Houston, niesamowity Saul Alvarez (45-1-1, 32 KO) w trzeciej odsłonie efektownie znokautował Teksańczyka Jamesa Kirklanda (32-2, 28 KO). Piorunujący prawy sierpowy „Canelo” ze straszliwą siłą eksplodował na szczęce jego rywala omal nie urywając mu głowy. Tym potężnym, brutalnym i zarazem przepięknym ciosem 24-letnia meksykańska gwiazda zakończyła emocjonującą sobotnią wojnę ze starszym o siedem lat Amerykaninem.
– To był jeden z najlepszych nokautów w mojej karierze – stwierdził zaraz po walce Alvarez. – Kirkland zaskoczył mnie trochę nieco innym stylem niż się spodziewałem, ale zdołałem go opanować i zastopować. Wiedziałem, że to silny wojownik, ale i tak zaskoczył mnie swoją agresją w pierwszej i drugiej rundzie. Walczę dla fanów i dlatego mogę teraz zmierzyć się z każdym i wszędzie! – zakończył Saul, który w czasie sobotniego starcia w ciągu trzech rund ulokował na głowie przeciwnika 79 tzw. mocnych ciosów.
– Nie wiedziałem, że zostałem znokautowany – szczerze przyznaje natomiast Kirkland. – Sprawiłem mu sporo kłopotów w czasie pierwszej odsłony i zraniłem w narożniku, ale zdołał uciec. Zraniłem go również w czasie drugiej. Saul to jednak wspaniały czempion. Jestem dumny, że mogłem z nim rywalizować na tak wielkiej imprezie i mam nadzieję, że jeszcze z nim kiedyś zawalczę. Jestem wojownikiem i na pewno jeszcze powrócę! – zapowiada twardy „Mandingo Warrior”.
– Bitwa Canelo z Kirklandem 9 maja, to była prawdziwa walka godna Cinco de Mayo, to była wojna, której oczekiwali fani i którą dostali – mówi zadowolony prezydent grupy Golden Boy Oscar De La Hoya, nawiązując uszczypliwie do minionej „walki stulecia” – Obiecywaliśmy kibicom wojnę i nieustającą akcję i dokładnie tego byli świadkami.