16 SIERPNIA POWRACA BRĄZOWY BOMBARDIER
Już za tydzień w sobotę podczas gali boksu zawodowego w kalifornijskim mieście Carson po raz drugi w tym roku wystąpi król nokautów Deontay Wilder (31-0, 31 KO). Amerykańska nadzieja wszechwag tym razem za rywala będzie miała doświadczonego rodaka Jasona Gaverna (25-16-4, 11 KO). Ciekawe czy noszący przydomek „The Sensation” Gavern sprawi sensację i powstrzyma niszczycielski marsz „Brązowego Bombardiera” z Alabamy, który od listopada 2008 roku, czyli od kiedy rozpoczął swoje profesjonalne występy, brutalnie demoluje jednego rywala po drugim. Wydaje się to bardzo mało prawdopodobne… 28-letni Wilder, jako młody chłopak grał z powodzeniem w futbol amerykański i koszykówkę i to właśnie w tych dyscyplinach wróżono mu świetlaną przyszłość. Jednak obdarzony świetnymi warunkami fizycznymi czarnoskóry atleta wybrał boks z powodu swojej córeczki, która urodziła się z rozszczepionym kręgosłupem, bo tylko w ten sposób mógł zarobić szybkie pieniądze na jej leczenie. Tak oto w 2005 roku mając 20 lat Deontay rozpoczął treningi bokserskie. Bardzo szybko zaczął odnosić sukcesy i już po zaledwie 14 amatorskich walkach zwyciężył w prestiżowym turnieju National Golden Gloves, a dwa lata później w mistrzostwach Ameryki. Dzięki temu pojechał na igrzyska olimpijskie do Pekinu w 2008 roku i jako jedyny z całej amerykańskiej drużyny powrócił do domu z medalem. Był to krążek koloru brązowego wywalczony w kategorii ciężkiej, przegrywając w półfinale ze świetnym Włochem Clemente Russo. Po powrocie obiecującego zawodnika od razu chcieli porwać w swoje szeregi najwięksi promotorzy w biznesie. Wyścig ten wygrał Oscar De La Hoya i jego potężna stajnia Golden Boy Promotions. Tak oto rozpoczął się triumfalny marsz Wildera, którego z powodu siły ciosu nazwano szybko, tak jak jego legendarnego idola z Alabamy Joe Louisa „Brązowym Bombardierem”. Ostrożnie prowadzony zawodnik z czasem zaczął mierzyć się z coraz bardziej wymagającymi przeciwnikami. W 2013 roku zabijaka z miasta Tuscaloosa zdemolował kolejno Audleya Harrisona, Siergieja Liahowicza i Nicalia Firthę. Pięć miesięcy temu jego ofiarą padł kolega, ceniony Malik Scott. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że podobny los czeka w sobotę także Gaverna. Wszystkich jednak ciekawi jak wypadłby ten ringowy mocarz z innymi czołowymi zawodnikami wagi ciężkiej. Ostatnio głośno było o jego możliwym pojedynku z mistrzem WBC Bermane Stivernem. To byłaby niewątpliwa weryfikacja umiejętności Wildera i miejmy nadzieję, że w końcu się jej doczekamy.