TYSON FURY- NIC MNIE NIE POWSTRZYMA!
W najbliższą sobotę na ringu w Belfaście samozwańczy zbawiciel królewskiej kategorii Tyson Fury (19-0, 14 KO), skrzyżuje rękawice z Amerykaninem Kevinem Johnsonem (28-2-1, 13 KO). Dla 24-letniego wyspiarza, który przy każdej okazji kreuje się na przyszłego następcę braci Kliczko, ewentualne zwycięstwo nad starszym o dziewięć lat „Kingpinem” oznaczałoby duży krok w kierunku przyszłej walki o mistrzowski pas federacji WBC. Wywołujący zawsze skrajne emocje Tyson (który swoje imię zawdzięcza ojcu, uwielbiającego legendarnego Mike’a Tysona), jak na razie wywalczył cenione na wyspach mistrzostwo Wielkiej Brytanii i Wspólnoty Brytyjskiej. Jednak jak twierdzą złośliwi, zrzekł się tych tytułów, aby uniknąć walki z inną wschodzącą gwiazdą wagi ciężkiej w swoim kraju, czyli utalentowanym i również posiadającym wspaniałe warunki fizyczne Davidem Pricem (14-0, 12 KO). Oczywiście znając tamtejszych promotorów i kibiców, którzy uwielbiają konfrontować swoich zawodników w bratobójczych wojnach, na sto procent w niedalekiej przyszłości zobaczymy ciekawą potyczkę tych obydwu panów. Jak na razie Fury musi uporać się z Johnsonem, który w grudniu 2009 roku bezskutecznie próbował zdetronizować czempiona federacji WBC Witalija Kliczkę (45-2, 41 KO). Niestety, mimo szumnych zapowiedzi pięściarz z Atlanty nie miał na ringu w Szwajcarii zbyt wiele do powiedzenia, przegrywając ze starszym z ukraińskich braci bardzo wyraźnie na punkty. Oprócz tej zaprzepaszczonej mistrzowskiej szansy, 33-letni „Kingpin” za swój największy sukces może uznać wywalczenie pasa IBF Australasian. Kevin dokonał tego w kwietniu 2012 roku stopując w dziewiątej rundzie Australijczyka Alexa Leapai (25-4-3, 20 KO). Warto dodać, że Johnson ma także na swoim rozkładzie naszego Alberta Sosnowskiego (47-5-2, 28 KO), którego zwyciężył na punkty dwa miesiące później podczas turnieju Prizefighter w Londynie. Sobotnim faworytem jest oczywiście urodzony w Manchesterze i mierzący dwa metry i sześć centymetrów wzrostu Fury. Jak zwykle Brytyjczyk jest pewny zwycięstwa i uważa swojego najbliższego przeciwnika, za niezbyt trudną przeszkodę, która nieopatrznie pojawiła się na jego drodze na szczyt. – W sobotę pokonam Kevina bez najmniejszych problemów, bo jestem od niego po prostu sto razy lepszy – oświadcza bez ogródek Tyson. – Zamierzam przejść do historii sportu. Nic mnie nie powstrzyma! Ciekawe czy tak właśnie będzie? Przekonamy się o tym już niedługo.
Wojciech Czuba