ŚWIĄTECZNY PREZENT DLA ADAMKA
Z pewnością wczorajsza walka wieczoru w Sands Casino Resort w Betlejem, a raczej jej końcowy werdykt sędziowski, zapisze się jako jedno z najbardziej kontrowersyjnych wydarzeń w roku 2012. Po dwunastu zaciętych rundach stawiany w roli zdecydowanego faworyta Tomasz Adamek (48-2, 29 KO) dopiął swego i pokonał starego znajomego Steva Cunninghama (25-5, 12 KO) nie jednogłośnie na punkty. Jednak każdy kto widział sobotni pojedynek potwierdzi, że to pochodzący z Filadelfii czarnoskóry „USS” był od naszego „Górala” zdecydowanie lepszy i to jemu należało się zwycięstwo. Niestety słynący z ringowych wojen pięściarz z Gilowic, który w 2008 roku zwyciężył Cunninghama po elektryzujących dwunastu rundach, tym razem wypadł na tle Amerykanina blado. Nawet bardzo blado. Ambitny Steve, którego zdecydowana większość kibiców i ekspertów jeszcze przed pierwszym gongiem spisała na straty, imponował pomiędzy linami skutecznością, szybkością i precyzją. U Polaka zawiodła obrona, która była dziurawa jak rybacka sieć i sportowa agresja. Tomek walczył jak uśpiony, przechodząc do ataku dopiero pod koniec każdej z odsłon, co nie wystarczało, aby zapisać rundy na jego konto. Wszystkich obserwatorów aż raził w oczy jego brak pomysłu na przeciwnika i źle dobrana taktyka. Cunninghamowi rewanżowe starcie z „Góralem” trafiło się jak przysłowiowej ślepej kurze ziarno. Po srogim laniu jakie otrzymał z rąk mistrza świata Kubańczyka Yoana Pablo Hernandeza w kategorii junior ciężkiej, wielu było przekonanych, że rozbity Amerykanin już nic więcej nie osiągnie. Dlatego jego przejście do królewskiej dywizji i rewanż z czołowym jej zawodnikiem Adamkiem, traktowano jak gwóźdź do trumny sympatycznego Filadelfijczyka. Tymczasem na ringu w Betlejem Steve, w przeciwieństwie do Tomka, zaprezentował swoje najlepsze atuty sprzed lat, boleśnie obnażając wszystkie braki naszego utytułowanego zawodowca. Po ostatnim gongu tysiące zgromadzonych wokół ringu polskich kibiców i sam „Góral” ze smutkiem oczekiwało na werdykt, który wydawał się tylko formalnością. Ku osłupieniu wszystkich i rozpaczy Cunninghama słynny Michael Buffer najpierw ogłosił remis, który po kilku minutach zmieniono na… zwycięstwo Adamka. Sędziowie postanowili chyba sprawić naszemu zawodnikowi świąteczny prezent po choinkę i punktowali: 115-112, 113-115 i 116-112 na jego korzyść.
Wojciech Czuba