SĘK PRZEGRAŁ, ALE DAŁ ŚWIETNĄ WALKĘ
W sobotni wieczór w Monachium Dariusz Sęk (21-2-1, 7 KO) skrzyżował rękawice z miejscowym faworytem, właścicielem pasów WBO International i WBA Continental wagi półciężkiej Robinem Krasniqi (43-3, 16 KO). 28-letni pretendent z Tarnowa, chociaż przegrał jednogłośnie na punkty, to jednak sprawił młodszemu o rok naturalizowanemu Niemcowi sporo problemów, potwierdzając tym samym swoją wartość. Przez pierwsze kilka rund urodzony w Kosowie, a zamieszkały od 17 roku życia w Monachium Krasniqi radził sobie świetnie. Wysoko notowany w rankingach Robin był szybki, celny i miał kontrolę nad wydarzeniami w ringu. Jednak z czasem zaczął trochę słabnąć, a do gry wkroczył podopieczny Andrzeja Gmitruka. Od piątej odsłony Dariusz walczył z faworytem jak równy z równym. Sęk precyzyjnie strzelał swoimi bombami i był aktywniejszy w końcówkach rund, co musiało mieć wpływ na oceny sędziów. Pojedynek ten pokazał także bardzo dobrą kondycję Polaka, który cały czas utrzymywał wysokie tempo walki. W dziewiątym starciu po niezamierzonym zderzeniu głowami Darkowi pękł łuk brwiowy i Tarnowianin stracił na chwilę impet, ale po chwili znowu wrócił do gry i celnie kąsał rywala prawą ręką. Dziesiąta i jedenasta runda to obustronna kanonada, ale ze wskazaniem na Polaka. Przez ostatnie trzy minuty Krasniqi pewny zwycięstwa unikał wymian i nie ryzykował. Po ostatnim gongu publiczność nagrodziła pięściarzy zasłużonymi brawami, a sędziowie punktowali oczywiście na korzyść Robina 115-113 i dwa razy 116-112. Jednak gdyby pojedynek ten odbył się np. w naszym kraju, to zwycięzcą równie dobrze mógłby zostać ambitny Sęk. Brawa za świetną postawę!