PODSUMOWANIE SOBOTNICH ZMAGAŃ
W sobotnią noc odbyły się trzy ciekawe pojedynki, w których wystąpili znani dobrze kibicom pięściarstwa Antonio DeMarco (31-3-1, 23 KO), Mike Jones (26-2, 19 KO) i Shannon Briggs (56-6-1, 49 KO). Oto jak im poszło. Były czempion dywizji lekkiej DeMarco na ringu w meksykańskim mieście Tecate skrzyżował rękawice ze znanym nam dobrze Lanardo Tynerem (31-11-2, 20 KO). Amerykanin, który w maju przegrał o włos z naszym Łukaszem Maćcem i o walce z Antonio dowiedział się zaledwie kilka dni wcześniej, znowu zaprezentował się z bardzo dobrej strony. Tym razem „Dostarczyciel Bólu” posłał faworyzowanego Meksykanina na deski już w pierwszej odsłonie. Niestety dla niego znany z ogromnego serca do walki Antonio pozbierał się i w dalszych rundach odrobił straty. Ostatecznie były mistrz federacji WBC po dziesięciu rundach zwyciężył jednogłośnie na punkty. Mniej szczęścia tej samej nocy miał niegdyś kreowany na przyszłą gwiazdę kategorii półśredniej Mike Jones. 31-letni „M.J.” w sobotę w Atlantic City powracał na ring po dwuletniej przerwie. Ostatni raz walczył w 2012 roku z niebezpiecznym zabijaką Randallem Baileyem i mimo, że przeważał nad „Królem Nokautów”, to jednak moment nieuwagi w 11 rundzie kosztował go bardzo wiele, bo został brutalnie znokautowany. Teraz miał być pewny come back. Jednak nieoczekiwanie to Jaime Herrera (12-2, 7 KO) cieszył się ze zwycięstwa. Mimo świetnego początku, w którym Jones najpierw w drugiej, a następnie w trzeciej odsłonie miał przeciwnika z miasta Franklin Park na deskach, pod koniec tej samej rundy nabawił się groźnego rozcięcia łuku brwiowego. Przypadkowa kontuzja podcięła skrzydła Mikeowi, w przeciwieństwie do 25-letniego Herrery, który zwietrzył swoją szansę i ze zdwojoną energią zaatakował faworyta. W końcu w siódmym starciu sędzia ringowy widząc znaczna przewagę Jaime przerwał zawody i ogłosił jego niespodziewaną wygraną. Piąte zwycięstwo w tym roku odniósł również były mistrz świata wszechwag Shannon Briggs. 42-letni „The Cannon” tym razem w mieście Winston-Salem zastopował już w pierwszej rundzie słabiutkiego Cory Phelpsa (16-7-1, 8 KO). Urodzony na nowojorskim Brooklynie pięściarz trzy razy rzucał na matę młodszego o dwanaście lat rywala z Kentucky zanim sędzia ringowy ulitował się i zakończył tę nierówną potyczkę. Ciekawe czy Briggs doczeka się jeszcze jakiegoś wielkiego pojedynku z jakimś poważnym i wymagającym pięściarzem? Chyba już czas, aby skończył obijać słabeuszy i postarał się o kogoś, chociaż ciut lepszego…