LINARES I MITCHELL PEWNI SIEBIE PRZED BITWĄ W LONDYNIE
Już niedługo, bo 30 maja świeżo upieczony mistrz świata wagi lekkiej federacji WBC Jorge Linares (38-3, 25 KO) stanie na ringu w Londynie do pierwszej obrony swojego trofeum. Rywalem 29-letniego wenezuelskiego czempiona trzech dywizji będzie lokalny ulubieniec, starszy o rok Kevin Mitchell (39-2, 29 KO). Za organizację i promocję tej ciekawie się zapowiadającej bitwy odpowiadają Matchroom Boxing, Golden Boy Promotions i Akihiko Honda’s Teiken Boxing Gym, a transmisje przeprowadzi stacja Sky Sports. – Jestem podekscytowany i dumny z faktu, że w Londynie będę bronił mojego mistrzostwa świata w trzeciej kategorii – mówi noszący przydomek „Złote Dziecko” Linares. – Na ten trzeci tytuł pracowałem bardzo ciężko i chciałbym podziękować wszystkim moim promotorom za to, że mnie cały czas wspierali. Miałem świetny obóz przygotowawczy, podczas którego skupiałem się na technice niezbędnej do pokonania takiego pretendenta jak Kevin Mitchell. Wiem, że to silny i agresywny pięściarz, ale sądzę, że jego styl będzie mi doskonale pasował. Mimo wszystko, to nie będzie łatwa walka. – To najważniejszy moment w mojej karierze – stwierdza równie zdeterminowany „Młot” z Londynu. – Zamierzam wygrać ten pojedynek i zostać niepokonanym mistrzem. Zdaję sobie sprawę, że Linares wywalczył pasy w trzech kategoriach i że to klasowy zawodnik, który jest nie do zatrzymania, jeżeli pozwolisz mu rozwinąć skrzydła. Wierzę jednak, że zwalę go z tronu. Jestem już odpowiedzialnym i dojrzałym pięściarzem, mam wokół siebie świetnych ludzi. Nie jestem już tym wiecznie imprezującym chłopcem. Znowu kocham walczyć, a mój trener Tony Sims wyciągnął ze mnie same najlepsze rzeczy. Dlatego wiem, że wygram tę walkę. Z pewnością pewny siebie Brytyjczyk nie będzie miał łatwego zadania. Linares wcześniej zasiadał na tronie wagi piórkowej i super piórkowej. Zielony pas WBC dywizji lekkiej zdobył podczas swojego ostatniego występu w grudniu zeszłego roku. W swoim drugim domu w Tokio „El Nino de Oro” znokautował w czwartej odsłonie Meksykanina Javiera Prieto (25-8-2, 18 KO). Była to kolejna wisienka na torcie 13-letniej kariery Wenezuelczyka, który na swoim rozkładzie ma m.in. takie uznane firmy jak Oscar Larios (63-7-1, 39 KO), Rocky Juarez (30-11-1, 21 KO), Jesus Chavez (44-8, 30 KO), czy Nihito Arakawa (25-5-1, 16 KO). Po raz ostatni Jorge przegrał w marcu 2012 roku z Sergio Thompsonem (30-4, 26 KO) i od tego czasu zanotował siedem zwycięstw z rzędu. Jeżeli chodzi o Mitchella to przez lata zaliczany był do ścisłej Europejskiej czołówki wagi lekkiej. Porażka przed czasem z twardym Michaelem Katsidisem (31-7, 24 KO) w maju 2010 roku wyhamowała nieco jego karierę. Uznawany na wyspach za wielki talent Kevin dodatkowo o wiele za często topił swoje smutki w alkoholu, co zaowocowało kłótniami z trenerami i promotorami. Mimo wszystko, gdy tylko „Młot” zaczynał regularnie trenować, błyskawicznie odzyskiwał formę, prezentował efektowny styl i dalej zwyciężał. Po zastopowaniu w ósmej rundzie faworyzowanego i niepokonanego wówczas Johna Murraya (33-3, 20 KO), we wrześniu 2012 roku Mitchell stanął przed szansą na zdobycie pasa WBO wagi lekkiej. Tytuł ten należał do Szkota Ricky Burnsa (37-5-1, 11 KO), który jednak na ringu w Glasgow pokonał pretendenta przez TKO w czwartej odsłonie. Po tym falstarcie „Młot” z Londynu pokonał sześciu przeciwników, z których tylko jednemu udało się dotrwać do końcowego gongu. Ostatniemu z nich Danielowi Estradzie (32-4-1, 24 KO) odebrał pas WBC Silver, dzięki czemu już za niespełna dwa tygodnie stanie oko w oko z pełnoprawnym mistrzem Linaresem. O tym, kto zatriumfuje 30 maja w hali O2 Arena wie już doskonale promotor czempiona WBC Oscar De La Hoya. – Jorge Linares to mistrzowski pięściarz, który jest zdeterminowany obronić swój pas i sprawić Mitchellowi srogie baty w ringu – zapowiada założyciel i prezydent Golden Boy Promotions. – Jedyną przewagą Mitchella będzie jego podwórko, ale szybkość i umiejętności Linaresa będą dla niego prawdziwym wyzwaniem. Nie zrozumcie mnie źle, to będzie ciężka przeprawa dla obydwu. Dla nas to oznacza emocjonujący bój – kończy dyplomatycznie legendarna była gwiazda światowych ringów.