CZY JANIK BĘDZIE MIAŁ SZCZĘŚCIE?
W piątek wieczorem wszyscy kibice boksu zawodowego znad Wisły muszą trzymać kciuki za Łukasza Janika (28-2, 15 KO). 30-letniemu „Lucky Lookowi” szczęście przyda się bowiem bardzo, gdyż tego dnia na ringu w Moskwie skrzyżuje rękawice z mistrzem świata wagi junior ciężkiej Grigorijem Drozdem (39-1, 27 KO). Janik na przygotowania miał niespełna tydzień. Trochę mało, aby wykuć życiową formę przed najważniejszą walką w dotychczasowej karierze. Jednak jak mówi ambitny pięściarz z Jeleniej Góry, takiej propozycji się nie odrzuca. Wszystko za sprawą choroby Krzysztofa Włodarczyka (49-3-1, 35 KO), która niespodziewanie i pechowo wyeliminowała go z wyczekiwanego rewanżu z „Pretty Boyem”. „Diablo” we wrześniu zeszłego roku również w Moskwie dał sobie łatwo odebrać zielony pas WBC, przegrywając z Drozdem jednogłośnie na punkty. W ten piątek miał odebrać „swój” tytuł, ale zamiast tego życiową szansę otrzymał Łukasz. Czy będzie w stanie ją wykorzystać? Faworytem oczywiście jest 35-letni Drozd, który oprócz Włodarczyka ma także na rozkładzie Mateusza Masternaka (35-2, 25 KO). Rosyjski „Krasawczyk” zastopował „Mastera” w jedenastej rundzie w październiku 2013 roku, pozbawiając go tym samym tytułu mistrza Europy. Oby Łukaszowi powiodło się lepiej niż dwóm jego kolegom po fachu. W ogóle naszym pięściarzom nie służą moskiewskie ringi. Przecież to tam oprócz wspomnianych powyżej Włodarczyka i Masternaka przegrali również sromotnie Andrzej Wawrzyk (29-1, 15 KO), zdemolowany przez Aleksandra Powietkina (28-1, 20 KO) i Paweł Kołodziej (33-1, 18 KO) rozbity w pył przez Denisa Lebiediewa (27-2, 20 KO). Miejmy nadzieję, że teraz role się odwrócą. Z pewnością niezaprzeczalnym atutem naszego pretendenta jest mocna psychika i wielkie serce do walki. – Jestem twardzielem po prostu. To się wzięło z dzieciństwa i późniejszych lat, gdy trenowałem sam oraz sam musiałem się motywować. Wiadomo, że nie jestem w takiej dyspozycji, w jakiej chciałbym być przed tak ważnym pojedynkiem, ale nie narzekam. Nie pękam nie spalam się – mówi dziennikarzowi „Przeglądu Sportowego” Łukasz. – O tym zielonym, pięknym trofeum zawsze śniłem i nie mogłem odmówić. Niektórzy walczą całe życie i nie dostają takiej szansy. Nie zastanawiałem się nawet chwili! Życzymy więc, „Lucky Lookowi”, aby w piątkowy wieczór spełniły się jego sny i marzenia. Trzymajmy mocno kciuki. Łukasz do boju!