BESTIA Z KAZACHSTANU ZNOWU ZAATAKUJE
W najbliższą sobotnią noc wszyscy fani niesamowitego mistrza świata wagi średniej Giennadija Gołowkina (32-0, 29 KO) powinni zasiąść przed telewizorami. 33-letni właściciel pasów WBA, WBC Interim i IBO w walce wieczoru w kalifornijskim mieście Inglewood skrzyżuje pięści z młodszym o pięć lat pretendentem Willie Monroe Jr (19-1, 6 KO). Transmisję z tego wydarzenia przeprowadzi stacja Canal+ Sport. Większość ekspertów zastanawia się zapewne jak długo walczącemu z odwrotnej pozycji Amerykaninowi uda się unikać morderczych ciosów bestii z Kazachstanu. Chyba mało kto wątpi, że znajdujący się u szczytu formy Gołowkin zaliczy jakąś wpadkę z Monroe. Chociaż urodzony w Karagandzie mistrz zapewnia, że najbliższe starcie traktuje śmiertelnie poważnie, to jednak jego sztab już wybiega w przyszłość i domaga się kolejnych rywali. Tym razem mają to być wielkie nazwiska ze światowej czołówki P4P, jak chociażby unikający „GGG” jak ognia Miguel Cotto, czy występujący w super średniej Carl Froch, lub wracający po długiej przerwie Andre Ward. Sam Giennadij stwierdził niedawno, że najchętniej przetestowałby również utalentowanego młodego wilka Saula Alvareza. Jeżeli chociaż jeden z powyższych kandydatów zgodziłby się na rywalizację z Gołowkinem, to otrzymalibyśmy jedną z najatrakcyjniejszych walk ostatnich kilku lat. Pytanie tylko, czy gwiazdy nie wystraszą się potężnie bijącego Kazacha. Jak mówi stare przysłowie: nie dziel skóry na niedźwiedziu. Dlatego najpierw Giennadij musi odprawić z kwitkiem mańkuta z Rochester w stanie Nowy Jork. Noszący przydomek „Mangusta” przeciwnik jest niewygodny i zwinny, być może nie dysponuje zbyt wielką siłą rażenia, ale braki te nadrabia sprytem i techniką. Czy to wystarczy, aby przetrwać do końcowego gongu z takim zabijaką jak Gołowkin? Raczej nie, chyba, że podopieczny trenera Abela Sancheza zlekceważy pretendenta i wyjdzie nieprzygotowany, ale na to „Mangusta” nie ma co liczyć.