ALVAREZ ZDEMOLOWAŁ KIRKLANDA, TERAZ CZAS NA COTTO?
W nocy z soboty na niedzielę kibice zgromadzeni wokół ringu w Minute Maid Park w Houston stali się świadkami niezwykłej wojny. Popularny były mistrz świata wagi junior średniej Saul Alvarez (45-1-1, 32 KO) w brutalny, ale zarazem widowiskowy sposób znokautował w trzeciej rundzie wymagającego Jamesa Kirklanda (32-2, 28 KO).
Od samego początku 31-letni Amerykanin ruszył ostro na młodszego o sześć lat Meksykanina zasypując go lawiną uderzeń. Uwielbiany przez swoich rodaków „Canelo” świetnie się jednak bronił i po kilkudziesięciu sekundach sam odpowiedział siarczystym prawym sierpowym. To uderzenie wybiło z rytmu noszącego przydomek „Mandingo Warrior” Kirklanda, a Saul błyskawicznie przeszedł do ofensywy i po kombinacji lewy na dół, prawy sierpowy na górę James padł na deski po raz pierwszy tej nocy. Słynący z wielkiego serca do walki bokser z miasta Austin wstał szybko na nogi, chociaż był jeszcze wyraźnie zraniony. Na szczęście dla niego Alvarez mimo ciągłego ataku nie zdołał go już trafić precyzyjnie i Amerykanin dotrwał do przerwy.
Zaraz po niej meksykańska gwiazda grupy Golden Boy dominowała nadal, regularnie rozbijając Kirklanda. Pod sam jednak koniec „Mandingo Warrior” złapał wiatr w żagle i zdołał się odgryźć „Canelo”. Trzecia i zarazem ostatnia runda tej wspaniałej i zaciekłej wojny rozpoczęła się tak jak wcześniejsze od ataków Jamesa. W pewnym jednak momencie Saul cofnął się o krok, po czym wystrzelił straszliwym prawym podbródkowym idealnie w szczękę Amerykanina, po którym ten padł jak podcięte drzewo. Po chwili był już znowu gotowy do walki i chciał zapewne szybko odpłacić Alvarezowi. To go zgubiło. W momencie, gdy zaczął wyprowadzać lewy sierpowy, Meksykanin wyprzedził go o setne sekundy i zdetonował na jego szczęce potworny prawy sierpowy. Siła ciosu była tak wielka, że Amerykanin nieomal wyskoczył z butów i okręciwszy się wokół własnej osi runął bez życia na deski. Na szczęście po jakiejś minucie, „Mandingo Warrior” doszedł do siebie…
Tak efektowne zakończenie „Canelo” będzie pewnie kandydowało do miana „nokautu roku”. Teraz młody meksykański wilk chciałby skrzyżować pięści ze znacznie bardziej wymagającym rywalem, czyli znanym portorykańskim wojownikiem Miguelem Cotto (39-4, 32 KO).
– Nikogo się nie boję. Cotto to mistrz i typ zawodnika, z którym chętnie się zmierzę – zapowiedział „Cynamon”.