MACCARINELLI W KOŃCU ODCHODZI PO KOLEJNYM NOKAUCIE
Niestety tak to już w sporcie bywa, że prędzej czy później trzeba z niego zrezygnować. Nie inaczej jest w przypadku zawodowego boksu, gdzie jednak często utytułowani zawodnicy zbyt późno zdają sobie sprawę, iż najlepsze lata mają dawno za sobą. Doskonałym przykładem jest na przykład ambitny Enzo Maccarinelli (41-8, 33 KO), który w miniony piątek w Londynie został znokautowany już w pierwszej rundzie przez Ukraińca Dmytro Kuczerę (24-1-1, 18 KO). Na szczęście w sobotę przy pomocy mediów społecznościowych 34-letni były mistrz świata poinformował fanów, że odchodzi na emeryturę. Miejmy tylko nadzieję, że dla własnego dobra popularny Walijczyk wytrwa w tym postanowieniu i nie wróci już więcej między liny. Stawką piątkowej rywalizacji był pas mistrza Europy wagi junior ciężkiej. Maccarinelli w swoim ostatnim pojedynku znokautował efektownie inną, na własne nieszczęście wciąż aktywna legendę, czyli Roya Jonesa Juniora (63-9, 46 KO) i zapewne łudził się, że po ewentualnym wywalczeniu wakującego tytułu EBU, znowu będzie miał możliwość zdobycia światowego trofeum. Walijczyk nie ukrywał, że na jego celowniku znajdował się świeżo upieczony król WBC, czyli Anglik Tony Bellew (27-2-1, 17 KO). Te marzenia na ringu w londyńskiej York Hall szybko i brutalnie rozwiał jednak Kuczera. 31-letni bombardier z Kijowa z początku dawał się trafiać faworytowi jednak, gdy tylko nadarzyła się okazja huknął lewym sierpowym na szczękę i wyraźnie zranił Enzo. Widząc to Kuczera błyskawicznie zaatakował i po potężnym prawym i lewym sierpowym Walijczyk ciężko runął na deski. To była ósma porażka Maccarinellego. Wszystkie Walijczyk poniósł przed czasem, a większość przez bardzo ciężkie KO. Chyba najgorsze zafundował mu w 2010 roku Aleksander Frenkel (23-0, 18 KO), ale nie mniej straszliwe było to z rąk Dawida Haye (28-2, 26 KO), Ola Afolabiego (22-5-4, 11 KO), czy Denisa Lebiediewa (29-2, 22 KO). Niestety szklana szczęka bardzo mocno przecież bijącego Enzo nie pozwoliła mu na bezkarne przyjmowanie ciosów rywali. Cóż, kto mieczem wojuje od miecza ginie. Mimo tych pamiętnych klęsk Maccarinelli przeżywał także w ringu piękne chwile. Jak chociażby ta z lipca 2006 roku, kiedy to „Macca” zastopował Argentyńczyka Marcelo Fabiana Domingueza (48-8-1, 25 KO) i wywalczył tytuł WBO wagi junior ciężkiej (najpierw w wersji tymczasowej). Wcześniej zasiadał na tronie mało znanej organizacji WBU, gdy w 2003 roku zdemolował Jamajczyka Bruce’a Scotta (27-10, 18 KO). W 2010 piastował także tytuł czempiona Starego Kontynentu po znokautowaniu Rosjanina Aleksandra Kotlobaja (21-3-1, 15 KO). W swojej kolekcji miał także pasy mistrza Wielkiej Brytanii i Wspólnoty Brytyjskiej. Ciekawe, jaki pomysł na życie będzie miał teraz ten walijski wojownik? W każdym bądź razie gratulujemy mu podjęcia tej męskiej decyzji, życzymy powodzenia i dziękujemy za te wszystkie lata bokserskich emocji.