W SOBOTĘ DRUGA BITWA BERTO VS ORTIZ!
W najbliższą sobotę w kalifornijskim mieście Carson odbędzie się świetnie się zapowiadający pojedynek rewanżowy pomiędzy Andre Berto (30-4, 23 KO) i Victorem Ortizem (31-5-2, 24 KO). Zarówno 32-letni Berto, jak i młodszy o trzy lata Ortiz to byli mistrzowie kategorii półśredniej, którzy wciąż zaliczani są do czołówki tej dywizji. Ich pierwszą niesamowitą, pełną knockdownów i ciągłych zwrotów akcji bitwę z 2011 roku zapisał na swoje konto Victor. Jak będzie tym razem?
Mający haitańskie korzenie Berto po raz ostatni gościł między linami we wrześniu zeszłego roku, kiedy to został gładko wypunktowany przez odchodzącego na emeryturę króla P4P Floyda Mayweathera Jr (49-0, 26 KO). Oprócz wypłaty życia, którą zgarnął wspaniale zbudowany mieszkaniec Florydy, nie zdołał pokazać wówczas nic ciekawego. Oczywiście duża w tym zasługa „Pretty Boya”, którego umiejętności są o kilka klas wyżej od umiejętności Andre. No cóż styl robi walkę. Ze sportowego punktu widzenia o tamtej super płatnej „mission impossible” z pewnością Berto chciałby jak najszybciej zapomnieć.
Teraz ma doskonałą okazję, aby w końcu znowu pokazać, na co go stać i odkupić się w oczach fanów. Ten widowiskowo walczący i uwielbiający bezpardonowy atak i brutalne wymiany ciosów zawodnik skrzyżuje pięści z kochającym dokładnie to samo co on rywalem. Krytycy co prawda stwierdzą nie bez racji, że walczący z odwrotnej pozycji Ortiz, to nie jest już ten sam wściekły byczek co kilka lat temu, ale tak jak wspomniałem już powyżej – styl robi walkę. Według mnie Andre i Victor są dla siebie stworzeni.
W czasie ich pierwszego starcia od początku do końca sypały się iskry, a obydwaj wojownicy byli dwukrotnie liczeni (Berto w 1 i 6 rundzie, Ortiz w 2 i 6). Ostatecznie po dwunastu elektryzujących starciach jednogłośnie na punkty triumfował „Vicious” fundując tym samym pierwszą porażkę w karierze Andre. Przy okazji Kalifornijczyk odebrał mu także pas WBC kategorii półśredniej.
Niestety po tym wielkim zwycięstwie Ortiz zanotował aż trzy porażki z rzędu (Mayweather Jr, Lopez, Collazo) i na długo słuch o nim zaginął. Powrócił dopiero w grudniu 2014 roku zwycięstwem przed czasem nad Manuelem Perezem (25-12-1, 6 KO), po czym znowu zrobił sobie dłuższe wakacje. Ostatni raz wystąpił w grudniu 2015 roku stopując Gilberto Sancheza Leona (33-14-2, 13 KO).
W jakiej jest teraz formie? Czy będzie w stanie po raz drugi przełamać twardego i bitnego Berto? A może to Andre odpłaci pięknym za nadobne i sprezentuje mu srogi łomot? Tak czy owak możemy być pewni, że zarówno jeden, jak i drugi tanio skóry nie sprzeda. Panie i panowie przygotujmy się na młóckę!