ZIMNOCH LEPSZY OD BINKOWSKIEGO
ZIMNOCH LEPSZY OD BINKOWSKIEGO
W zakończonej przed momentem głównej walce wieczoru podczas sobotniej gali boksu zawodowego w Kopalni Soli w Wieliczce zwyciężył faworyt Krzysztof Zimnoch (17-0-1, 11 KO), który pokonał na punkty Artura Binkowskiego (16-4-3, 11 KO).Ośmiorundowy pojedynek w wadze ciężkiej z pewnością dostarczył kibicom zgromadzonym 125 metrów pod ziemią sporo emocji. Rywalizacja 30-letniego pięściarza z Białegostoku i starszego o osiem lat mieszkającego w Kanadzie rywala z Bielawy była zażarta, pełna klinczów, fauli i obustronnych dyskusji. Pierwsze starcie zawodnicy rozpoczęli w bardzo szybkim tempie. Zasypywali się nawzajem lawiną ciosów i próbowali urwać sobie głowy. Wraz z upływem kolejnych minut zaczynał jednak dominować Zimnoch, który prezentował świetne i bite błyskawicznie ciosy z obydwu rąk. Szczególnie efektowny był prawy podbródkowy, który regularnie wstrząsał Binkowskim. Coraz bardziej bezradny, ale trafiający także od czasu do czasu przybysz z Kanady, w piątej i szóstej rundzie w czasie klinczów zaczął nawet… gryźć młodszego przeciwnika. To tylko dolało oliwy do ognia i pojedynek momentami był bardzo brzydki, a sędzia ringowy ukarał nawet pięściarzy karą za wzajemne dyskusje. O tym, jaka w ringu panowała atmosfera niech świadczy fakt, że tuż przed rozpoczęciem ostatniej ósmej rundy mimo próśb arbitra zarówno Krzysztof, jak i Artur nie chcieli i nie podali sobie dłoni. W ostatnich minutach zdecydowanie przeważał będący w natarciu Zimnoch i wydawało się, że znokautuje w końcu ambitnego, ale słaniającego się na nogach „Polskiego Wojownika”, jednak ostatecznie udało mu się dotrwać do końca. Po zakończeniu konfrontacji pełen jeszcze złych emocji Krzysztof sprowokował będącego na widowni Artura Szpilkę, który oczywiście nie pozostał mu dłużny i po raz kolejny pomiędzy tymi zawodnikami doszło do pyskówki. W wywiadzie, jakiego zwycięzca udzielił Mateuszowi Borkowi przyznał, że nie wszystko poszło zgodnie z jego planem i swój występ ocenił krytycznie. Wyraził także pełną gotowość do jak najszybszej bitwy ze „Szpilą” i miejmy nadzieję, że już wkrótce obydwaj panowie i kibice dostaną w końcu to, czego chcą.
Wojciech Czuba