8 NAJGORSZYCH WYMÓWEK PRZEGRANYCH BOKSERÓW
Czasami zdarza się, że przegrani pięściarze nie przyjmują do wiadomości, że zostali pokonani uczciwie. Wówczas niektórzy wymyślają różne, czasami przedziwne powody swojej słabej postawy w ringu począwszy od złamanych palców, a na nieświeżym oddechu rywala skończywszy. Poniżej znajduje się lista ośmiu najgorszych wymówek. Oto i one.
  1. Zdradzony.
W swojej autobiografii napisanej w latach 90’ sławny George Foreman (76-5, 68 KO) wyjaśnił swoim fanom, dlaczego tak naprawdę przegrał z Muhammadem Alim (56-5, 37 KO) legendarną „Rumble in the Jungle” w 1974 roku. Stało się tak, ponieważ podczas walki Foreman wśród tłumu kibiców dojrzał swojego przyjaciela dopingującego jego największego rywala. Ta potworna zdrada sprawiła, że „Big” George nie mógł się już skoncentrować na pojedynku i padł pod jego ciosami w ósmej rundzie.
  1. Bolesne skurcze.
W 1989 roku odbyła się rewanżowa walka pomiędzy Rogerem Mayweatherem (59-13, 35 KO), a Julio Cesarem Chavezem (107-6-2, 86 KO). Tym razem „Czarna Mamba” wytrwała dłużej niż za pierwszym razem, bo skapitulowała dopiero w dziesiątym starciu (w 1985 roku meksykański wojownik znokautował ją już w drugiej odsłonie). Po walce wujek aktualnego króla rankingów P4P tłumaczył, że do rezygnacji zmusiły go bolesne skurcze brzucha. Eksperci byli jednak zdania, że bardziej prawdopodobnym powodem były mordercze ciosy na tułów, jakie nieustannie serwował mu Cesar.
  1. Mglisty werdykt.
W 2010 roku przebywający od niedawna na sportowej emeryturze Carl Froch (33-2, 24 KO) wybrał się do Danii, aby bronić tam swój tytuł mistrza świata wagi super średniej federacji WBC, przeciwko świetnemu Mikkelowi Kesslerowi (46-3, 35 KO). Niestety podróż nie przebiegała zgodnie z planem, albowiem cały ruch lotniczy został wówczas sparaliżowany przez wybuch wulkanu i unoszącą się wszędzie ogromną chmurę pyłu. Dlatego „Kobra” dotarła do miasta Herning, gdzie odbywała się gala ze sporym opóźnieniem malutką awionetką. Sama walka również nie ułożyła się po myśli ambitnego Brytyjczyka i przegrał ją jednogłośnie na punkty. Według Frocha wulkaniczna chmura przysłoniła sędziom rzeczywisty obraz walki, stąd krzywdzący go werdykt.
  1. Śmierdzący żel.
Wydawało się, że słynący z efektownego stylu i wielkich umiejętności Sergio Martinez (51-3-2, 28 KO) zrobił w 2009 roku wystarczająco dużo, aby pokonać Kermita Cintrona (35-5-2, 28 KO). Argentyńska „Maravilla” dominowała zdecydowanie nad „Zabójcą” z Portoryko, jednak po zakończeniu dwunastej rundy sędziowie jakimś cudem ogłosili krzywdzący remis. Świadomy swojej słabej postawy Cintron tłumaczył mediom, że to paskudny zapach żelu do włosów Martineza nie pozwalał mu na rozwinięcie skrzydeł. Niestety, jakoś nikt w to nie uwierzył.
  1. Wina skarpetek.
Mimo, że Manny Pacquiao (57-6-2, 38 KO) aż cztery razy rzucał na deski Juana Manuela Marqueza (56-7-1, 40 KO) podczas pierwszej rundy ich pierwszej wojny w 2004 roku, cały pojedynek zakończył się remisem. „Pac Man” stwierdził, że gdyby nie złe skarpetki, które wtedy założył sprałby „Dinamitę” na amen. Te, które miał wtedy na stopach miały, bowiem za mocne gumki i spowolniły nogi Filipińczyka.
  1. Zły zapach.
Aleksander Powietkin (29-1, 21 KO) pokonał, co prawda Marco Hucka (38-2-1, 26 KO) w 2012 roku, ale mniejszy mistrz wagi junior ciężkiej sprawił rosyjskiemu niedźwiedziowi wielkie problemy. Oczywiście trzeba było czymś wytłumaczyć czempiona wszechwag, dlatego jego obóz obwieścił, że „Kapitan Hak” śmierdział okropnie i Aleksander nie mógł tego wytrzymać. Rosjanie utrzymywali, że najbliższy rywal naszego Krzysztofa Głowackiego specjalnie wysmarował się jakąś zakazaną substancją.
  1. Hipnoza.
W 1995 roku popularny czempion wagi super średniej Chris Eubank (45-5-2, 23 KO) był niepokonany w 43 walkach i wydawało się, że jego kolejny pretendent Steve Collins (36-3, 21 KO) zostanie gładko odprawiony z kwitkiem. Jednak dzień przed pojedynkiem, podczas oficjalnego ważenia noszący przydomek „Celtycki Wojownik” Collins powiedział właścicielowi pasa WBO, że jest zahipnotyzowany. Słynący z wielkiej pewności siebie Eubank tak w to uwierzył, że przegrał na punkty. Po walce „Simply the Best” tłumaczył, iż bał się kogoś „mechanicznie zmienionego”. Nie pomogły zapewnienia Irlandczyka o tym, że hipnoza była tylko zwykłym żartem. 1.Paluszek i główka. Nie mogło być inaczej. Po zdecydowanej przegranej z Władimirem Kliczko (64-3, 53 KO) w 2011 roku David Haye (26-2, 24 KO) zwalił całą winę na złamany mały palec w prawej nodze. Miało to miejsce na konferencji prasowej, a jako dowód przymierzający się aktualnie do wielkiego powrotu „Hayemaker” zademonstrował dziennikarzom opuchniętego, małego winowajcę…