ZWYCIESTWA PACQUIAO I BELLEWA, PORAŻKA JACKIEWICZA
Miniony weekend był dla fanów boksu zawodowego obfity w ciekawe pojedynki. Wisienką na tym pięściarskim torcie został bez wątpienia występ popularnego Mannyego Pacquiao (57-5-2, 38 KO) w odległym Macao. Wielokrotny mistrz świata z Filipin zaprezentował świetną formę i bez problemów odprawił z kwitkiem niepokonanego dotychczas pretendenta z Ameryki Chrisa Algieri (20-1, 8 KO). O różnicy klas pomiędzy 35-letnim „Pacmanem”, a młodszym o pięć lat rywalem z Nowego Jorku niech świadczy fakt, że w ciągu dwunastu rund Algieri padał na deski aż sześć razy. Po ostatnim gongu sędziowie nie mieli żadnych wątpliwości punktując 120-102 i dwa razy 119-103 na korzyść podopiecznego trenera Freddiego Roacha. Challenger, który w czerwcu po zaciętej bitwie zdetronizował twardego Rusłana Prowodnikowa (23-3, 16 KO) odbierając mu pas wagi junior półśredniej, teraz wypadł znacznie poniżej oczekiwań. Praktycznie cały czas znajdował się w głębokiej defensywie i prawdopodobnie modlił się, aby tylko dotrwać do końca tego nierównego starcia. Sam Manny potwierdził natomiast, że wciąż w jego pięściach drzemie ogień i zaraz po walce po raz nie wiadomo który, wyraził gotowość skrzyżowania rękawic z królem P4P Floydem Mayweatherem Jr (47-0, 26 KO). Nie mniej ciekawie niż w Chinach było również i w Wielkiej Brytanii, gdzie na ringu w Liverpoolu odbył się wyczekiwany rewanż pomiędzy Tonym Bellewem (23-2-1, 14 KO), a Nathanem Cleverllym (28-2, 14 KO). Tym razem 31-letni faworyt gospodarzy zwany „Bombardierem” udanie odpłacił młodszemu o trzy lata Nathanowi za porażkę z 2011 roku. Ambitny Walijczyk, który ma już na swoim koncie mistrzostwo świata wagi półciężkiej, był jednak w sobotę gorszy od bojowego Anglika. Bellew górował nad Cleverllym siłą i szybkością. Lepiej zniósł też pojedynek kondycyjnie i zasłużenie mógł się cieszyć ze zwycięstwa. Sędziowie punktowali nie jednogłośnie na korzyść ulubieńca fanów z Liverpoolu 115-113, 116-112 i 113-115. Dzięki temu to właśnie „Bombardier” zmierzy się w niedalekiej przyszłości ze zwycięzcą starcia Krzysztof Głowacki vs Nuri Seferi, będącym drugim półfinałem eliminacyjnym do tronu federacji WBO dywizji junior ciężkiej. Niestety nie powiodła się naszemu Rafałowi Jackiewiczowi (46-12-2, 21 KO) próba zdobycia po raz kolejny tytułu mistrza Europy. 37-letni wojownik z Mińska Mazowieckiego we włoskim mieście Terracina przegrał pechowo przed czasem z powodu kontuzji kolana. Polak musi być szalenie zawiedziony, bowiem do czasu odnowienia urazu w piątej rundzie przeważał nad 44-letnim faworytem gospodarzy Gianluca Branco (49-3-1, 24 KO). Noszący przydomek „Waleczne Serce” Rafał rzucał Włocha na deski w trzeciej i czwartej odsłonie i był na najlepszej drodze do jego przełamania. Niestety upadek w piątej rundzie przekreślił marzenia Jackiewicza o zwycięstwie. Wielka szkoda.