WAWRZYK, ALBO CHARR DLA HAYEMAKERA?
WAWRZYK, ALBO CHARR DLA HAYEMAKERA?
Kilka dni temu były mistrz świata dwóch kategorii wagowych David Haye (26-2, 24 KO), w błyskach fleszy oficjalnie ogłosił powrót ze sportowej emerytury. Dawny posiadacz mistrzowskich pasów dywizji junior ciężkiej i ciężkiej zaplanował swój występ na 29 czerwca w hali MEN Arena w Manchesterze. Do połowy kwietnia „Hayemaker” i jego sztab mają podać z kim skrzyżuje rękawice utalentowany i kontrowersyjny Londyńczyk. Co ciekawe wszystko wiedzące media, już podają dwóch „murowanych” kandydatów, którymi są Manuel Charr (23-1, 13 KO) i nasz Andrzej Wawrzyk (27-0, 13 KO). Oczywiście z tej dwójki bardziej rozpoznawalny jest 28-letni Charr. Zwany „Diamentowym Chłopcem” zawodnik urodził się w Bejrucie, ale mieszka i trenuje w Niemczech, w Kolonii. We wrześniu 2012 roku zrobiło się o nim głośno, kiedy dostał szansę od króla federacji WBC Witalija Kliczki. Jak można się było spodziewać, mimo szumnych zapowiedzi, Ukrainiec szybko pokazał mu miejsce w szeregu i zastopował w niespełna cztery rundy. Manuel mimo niezbyt wielkiego talentu pięściarskiego, posiada serce do walki i umiejętnie potrafi podgrzewać atmosferę przed końcową konfrontacją, co biorąc pod uwagę uwielbiającego rozgłos Brytyjczyka, na pewno stawia go przed pozostałymi chętnymi. Oczywiście David nie miałby z nim większych kłopotów. Ot, armatnie mięso. Jeżeli chodzi o 25-letniego Wawrzyka, to informacje jakoby jego obóz otrzymał od wyspiarzy ofertę pojedynku z jednym z najbardziej popularnych pięściarzy wagi ciężkiej i boksu w ogóle, mogą być jak najbardziej prawdziwe. Dlaczego nie? Wydaje się jednak, że dla wciąż ostrożnie prowadzonego i rozwijającego się „Guliwera” Haye, to pewna zguba. Chyba, że jak mawiają niektórzy „kasa będzie się zgadzać”. Cóż innego od potężnej wypłaty skusiłoby bowiem Polaka i jego opiekunów, do podjęcia rękawicy? Bo przecież, będąc realistami, w zwycięstwo nad „Hayemakerem” chyba nie wieżą. Z całym szacunkiem dla Andrzeja, który ma już przecież na rozkładzie kilku niezłych bokserów, David to dla niego za wysokie progi. Jeżeli jednak podpisze kontrakt, należy mu się szacunek. Oby tylko nie skończyło się to dla niego tak jak w 2007 roku skończyło się dla Tomasza Bonina. Nokautem w pierwszej rundzie.
Wojciech Czuba