W SOBOTĘ MARES BRONI SWÓJ PAS WBC

W SOBOTĘ MARES BRONI SWÓJ PAS WBC
Już w najbliższą sobotę na ringu w Carson w słonecznej Kalifornii odbędzie się ciekawa gala boksu zawodowego. W walce wieczoru kibice zobaczą meksykańską bitwę pomiędzy królem federacji WBC kategorii piórkowej Abnerem Maresem (26-0-1, 14 KO), a niebezpiecznym pretendentem, byłym mistrzem Jhonnym Gonzalezem (54-8, 46 KO). Zarówno niepokonany 27-latek z Guadalajary, jak i jego starszy o cztery lata rywal z Pachuca, zrobią wszystko, żeby wygrać, dlatego tego pojedynku nie można przegapić.
Co ciekawe Gonzales, który zadebiutował na zawodowych ringach w 1999 roku, zaczynał od dwóch porażek z rzędu. To jednak nie zniechęciło młokosa i już wkrótce gromił jednego rywala za drugim. Po wywalczeniu kilku mniej znaczących trofeów w kategorii koguciej, w 2005 roku został w końcu mistrzem świata federacji WBO zwyciężając przed czasem twardego Tajlandczyka Ratanachai Sor Vorapina (75-13, 50 KO). Następnie próbował dwa razy podbić dywizję super kogucią, ale zarówno w 2006 roku przeciwko Israelowi Vazquezowi (44-5, 32 KO), jak i trzy lata później z Toshiaki Nishioką (39-5-3, 24 KO), poniósł bolesne porażki. Dużo lepiej poszło mu w wadze piórkowej, gdzie w 2011 roku zawładnął tronem WBC nokautując swojego rodaka Tomasa Villę (23-8-4, 14 KO). Tytuł ten obronił trzykrotnie, aż w końcu rok później trafił na zabijakę Daniela Ponce De Leona (44-5, 35 KO), który okazał się od niego silniejszy. Od tego czasu Jhonny stoczył dwa zwycięskie pojedynki i na pewno znowu ma ochotę na zielony pas.
Jego obecny właściciel przygodę z profesjonalnym pięściarstwem rozpoczął w 2005 roku. Pięć lat później utalentowany chłopak dostał w końcu szansę walki o prestiżowy tytuł IBF, należący wówczas do niepokonanego Yonnhy Pereza (20-2-1, 14 KO), z którym walczył już trzykrotnie, ale jeszcze będąc amatorem. Niestety bojowy Kolumbijczyk zawiesił mu wysoko poprzeczkę i sędziowie punktowi orzekli remis. Mares pod koniec roku wziął udział w turnieju telewizji „Showtime” i pokonał najpierw po zaciętej wojnie słynnego „Wściekłego Byka” Vica Darchinyana (39-5-1, 28 KO), a w 2011 po równie wspaniałym widowisku Josepha Agbeko (28-4, 22 KO), odbierając „King Kongowi” z Ghany pas mistrza świata federacji IBF.
Po zwycięskim rewanżu nad Agbeko w 2012 spróbował podbić kategorię junior piórkową i dokonał tej sztuki zdobywając wakujący tytuł WBC. Na jego drodze stanął wówczas ceniony Portorykańczyk Erik Morel (46-4, 23 KO). Czempionem WBC w piórkowej został w maju tego roku, kiedy to na ringu w Las Vegas skrzyżował pieści ze wspomnianym już wyżej Danielem Ponce De Leonem. Abner nie pozostawił złudzeń odnośnie tego, kto był lepszy i mając rywala na deskach w rundzie drugiej, zakończył wszystko w dziewiątej odsłonie. Tak oto mimo młodego wieku ma już na koncie mistrzowskie pasy w trzech dywizjach. Ciekawe jak wypadnie w sobotniej konfrontacji z Gonzalezem? Niech lepszy zwycięży.
Wojciech Czuba