W SOBOTĘ KOSZMAR POWRACA!
W SOBOTĘ KOSZMAR POWRACA!
Już w najbliższą sobotę podczas gali boksu zawodowego w kasynie Fantasy Springs w Indio w Kalifornii zobaczymy w akcji efektownego Chrisa Arreolę (35-3, 30 KO). Popularny 32-letni „Koszmar” z Los Angeles zmierzy się z niebezpiecznym i młodszym o rok bombardierem z Brandywine Sethem Mitchellem (26-1-1, 19 KO). Na szali pojedynku tych dwóch czołowych amerykańskich zawodników wagi ciężkiej znajdą się pasy federacji WBC International i WBO NABO. Arreolę szczególnie dobrze pamiętają chyba wszyscy polscy kibice z jego walki z Tomaszem Adamkiem (49-2, 29 KO). W 2010 roku po zaciętych dwunastu rundach „Góral” zwyciężył Chrisa na punkty. Pół roku wcześniej srogiej lekcji boksu udzielił mającemu meksykańskie korzenie Amerykaninowi mistrz świata federacji WBC Witalij Kliczko (45-2, 41 KO). Ukraiński król wagi ciężkiej zastopował ambitnego, ale gorszego o dwie klasy Arreolę w dziesiątej odsłonie, pokazując mu tym samym miejsce w szeregu. Ostatnim pogromcą uwielbiającego ringowe młócki „Koszmaru” został w kwietniu tego roku słynący z mocnego uderzenia Bermane Stiverne (23-1-1, 20 KO). Najbliższe starcie z Mitchellem będzie, więc dla Arreoli bardzo ważne, gdyż ewentualna porażka znacznie oddaliłaby go od kolejnej mistrzowskiej szansy i wielkich pieniędzy. Zdając sobie sprawę z ogromnej stawki Chris wziął się w końcu za siebie i za porządne przygotowania, czego dowodem jest najniższa waga od lat i sylwetka prawdziwego sportowca. Wcześniej, bowiem był nalany tłuszczem i przypominał bardziej gościa spod budki z piwem, niż zawodowego pięściarza. Ciekawe jak ubytek zbędnych kilogramów przełoży się na postawę w ringu, ale bądźmy pewni, że widowiskowy styl „Koszmaru” tylko na tym zyska. W sumie nie ma się co dziwić Arreoli, że chce być przygotowany na sto procent, bo z Mitchellem nie ma żartów. Ten były gracz futbolu amerykańskiego, którego karierę przerwała kontuzja, potrafi brutalnie nokautować. Technicznie nie jest może wirtuozem pięści, ale nadrabia wszystko ogromną siłą i sercem do walki. Nie jest również tak genialny, jak przypuszczali jeszcze niedawno amerykańscy eksperci, upatrując w czarnoskórym siłaczu przyszłego czempiona wszechwag. Marzenia te w listopadzie zeszłego roku, błyskawicznie rozwiał Johnathon Banks (29-2-1, 19 KO), rozbijając faworyta w niespełna dwie rundy. Nienajlepiej wypadł także rewanż pomiędzy tymi dwoma zawodnikami, do którego doszło kilka miesięcy później. Co prawda „Mayhem” zwyciężył swojego pierwszego pogromcę na punkty, ale chyba wszyscy odnieśli wrażenie, że Banks robi wszystko, aby nie skrzywdzić Setha. Tak, czy owak walka Arreola vs Mitchell powinna zainteresować każdego kibica, który ponad technikę i taktykę, przedkłada ciągły atak, wymiany, ciężkie ciosy i nagłe zwroty akcji. Można być pewnym, że obydwaj panowie wywołają w sobotę piekło. Pytanie, kto komu urwie głowę, wydaje się w tym przypadku jak najbardziej na miejscu.
Wojciech Czuba