MIJARES ROZBIŁ MARQUEZA
W sobotę na gali bokserskiej w Mexico City zmierzyli się ze sobą dwaj wielcy ringowi wojownicy. Naprzeciwko siebie stanęli były mistrz świata w kategorii junior koguciej Cristian Mijares (47-6-2, 22 KO) oraz były czempion dywizji koguciej i super koguciej Rafel Marquez (41-8, 37 KO). Zwycięzcą okazał się ten pierwszy, stopując w 9. rundzie ambitnego, ale wyraźnie zbliżającego się już do kresu swojej wspaniałej kariery, młodszego brata słynnego Juana Manuela Marqueza, zdobywając tym samym pas WBC USNBC w wadze piórkowej. Dla 31-letniego Mijaresa zwycięstwo nad faworyzowanym i starszym o 6 lat rywalem było już 11 z rzędu (z czego aż 7 rywali wykończył przed czasem). Leworęczny pięściarz z miasta Gomez Palacio fatalną passę miał pod koniec 2008 i prawie przez cały 2009 rok, kiedy to przegrał trzy razy pod rząd. Wielu ekspertów, dziennikarzy i kibiców uważało, że Meksykanin powinien dać sobie już spokój z boksem i zawiesić rękawice na kołku. Ten ambitny zawodnik nie przejął się jednak niepowodzeniami i od września 2009 roku pozostaje niepokonany, gromiąc jednego rywala za drugim. W sobotę udowodnił po raz kolejny, że mimo upływu lat wciąż stać go na wiele. Na ringu w Mexico City razem z Marquezem sprezentował zgromadzonym kibicom świetne widowisko, trafiając w końcu lokalnego bohatera w 9. odsłonie wspaniałym lewym sierpowym, po którym ten padł na deski. 37-letni Rafael zdołał się podnieść, ale po chaotycznym ataku Mijaresa sędzia ringowy przerwał rywalizację, chroniąc porozbijanego brata ‘Dinamity’ przed dalszym biciem. Dzięki temu odniesionemu w świetnym stylu triumfowi Cristian Mijares zrobił duży krok w kierunku walki z pełnoprawnym mistrzem federacji WBC, Danielem Ponce De Leonem (44-4, 35 KO). Ciekawe czy sprostałby swojemu również walczącemu z odwrotnej pozycji rodakowi? Bez względu na wynik z pewnością byłoby ciekawie.
Wojciech Czuba