JOSHUA I THURMAN NADAL NIEPOKONANI
W sobotnią noc odbyły się dwa interesujące pojedynki, w których zasłużenie triumfowali faworyci. Na ringu w Londynie król IBF wagi ciężkiej Anthony Joshua (17-0, 17 KO) efektownie zastopował w siódmej odsłonie twardego Dominika Breazeale’a (17-1, 15 KO). Natomiast w Nowym Jorku czempion WBA dywizji półśredniej Keith Thurman (27-0, 22 KO) po zaciętej bitwie zwyciężył jednogłośnie na punkty ambitnego Shawna Portera (26-2-1, 16 KO). 26-letni Joshua idzie przez zawodowe ringi jak burza. Tym razem jego ofiarą padł Amerykanin Breazealea, który mimo szumnych zapowiedzi nie miał zbyt wiele do powiedzenia na ringu w angielskiej stolicy. Od samego początku rzuciła się w oczy znaczna różnica w szybkości, precyzji i sile na korzyść złotego medalisty olimpijskiego. Król IBF regularnie detonował na głowie rosłego rywala potężne bomby, ale ten przyjmował wszystko i próbował odpowiadać. Już w drugiej rundzie było blisko zwycięstwa Brytyjczyka przed czasem, ale ostatecznie miało to miejsce w siódmym starciu. Wówczas porozbijany już doszczętnie pretendent otrzymał straszliwy prawy na szczękę i po raz pierwszy runął na ziemię. Co prawda zdołał jeszcze powstać, ale kolejny zmasowany atak Anthony’ego i kolejny knockdown zakończyły tę nierówną rywalizację. W taki oto bolesny sposób Joshua odprawił z kwitkiem noszącego ringowy przydomek „Kłopot” Breazeale’a, fundując mu przy okazji pierwszą porażkę w karierze. Kolejnym przeciwnikiem angielskiego króla wszechwag będzie prawdopodobnie oficjalny pretendent IBF Australijczyk Joseph Parker (19-0, 16 KO). Kilka godzin później kolejne cenne zwycięstwo zanotował także Keith Thurman (27-0, 22 KO). Długowłosy wojownik z Florydy musiał jednak postarać się ze wszystkich sił, aby obronić pas WBA wagi półśredniej. Jego rywal Shawn Porter (26-2-1, 16 KO), to ścisła światowa czołówka tej kategorii, co zresztą udowodnił wczorajszą postawą. Od pierwszego do ostatniego gongu w nowojorskiej hali Barclays Center kibice mogli podziwiać emocjonujące widowisko. Nieznacznie lepszym pięściarzem był bijący silniej i celniej obrońca tytułu. Thurman świetnie trafiał z kontry, natomiast Porter imponował odpornością na uderzenia i do samego końca nie odpuszczał. Jedyne czego zabrakło podczas tej bitwy, to nokauty i tak o wszystkim musieli zadecydować sędziowie, którzy słusznie wskazali na Thurmana punktując zgodnie 115:113 na jego korzyść. Czy dzięki tej wygranej to właśnie „One Time” zostanie teraz przeciwnikiem mającego powrócić ze sportowej emerytury byłego króla P4P Floyda Mayweathera Jr (49-0, 26 KO)? Bardzo możliwe.