HAYEMAKER ZAMIERZA WRÓCIĆ NA RING
Były mistrz świata wagi junior ciężkiej i ciężkiej, utalentowany i widowiskowo walczący David Haye (26-2, 24 KO) znowu chce boksować. Tak przynajmniej twierdzą brytyjskie media, którym w ostatnich latach znany z kontrowersyjnych wypowiedzi „Hayemaker” bardzo często dostarczał licznych tematów. Powodem, dla którego niezwykle popularny Londyńczyk ponownie wkroczy na ring jest oczywiście planowane starcie z jednym z braci Kliczko i chęć powrotu na szczyt. 32-letni David swoje podboje w dywizji cruiser rozpoczął od zdobycia Mistrzostwa Europy w 2005 roku, kiedy to już w pierwszej rundzie znokautował Ukraińca Aleksandra Gurowa (42-6-1, 36 KO). Po mistrzostwo świata sięgnął dwa lata później we Francji, gdzie po doskonałej wojnie w siódmej odsłonie zastopował lokalnego faworyta Jeana Marca Mormecka (36-5, 22 KO) i został posiadaczem pasów WBC i WBA. W 2008 dorzucił do kolekcji także trofeum federacji WBO demolując u siebie w Londynie Walijczyka Enzo Maccarinelliego (35-6, 27 KO). W 2009 roku zapragnął podbić wagę ciężką, a jako ofiarę „Żniwiarz” upatrzył sobie potężną „Bestię ze Wschodu” Nikolaya Walujewa (50-2, 34 KO). Po niezbyt ciekawych dwunastu starciach stoczonych w niemieckim Nurembergu, mierzący 216 centymetrów wzrostu Rosjanin musiał pożegnać się z pasem WBA. Obroniwszy swój tytuł dwa razy w 2011 roku Haye stanął w ringu z Władimirem Kliczko (59-3, 50 KO). Ukraiński król, do którego należały wówczas pasy WBO, IBF i IBO nie pozostawił złudzeń Brytyjczykowi, który walcząc wyraźnie przestraszony, skupiał się raczej na dotrwaniu do końca, niż na zadawaniu ciosów. Po wyraźnej klęsce David nie stracił oczywiście pewności siebie i wszystko zwalił na… mały palec u nogi, który rzekomo był złamany i utrudniał mu atakowanie rywala. Po raz ostatni „Hayemaker” gościł miedzy linami ringu w lipcu zeszłego roku nokautując swojego krajowego wroga Derecka Chisorę (15-4, 9 KO). Warto przypomnieć, że z porywczym „Del boyem” David pobił się wcześniej na konferencji prasowej, za co brytyjski związek bokserski ukarał ich odbierając licencję. Dla organizatora gali Franka Warrena nie stanowiło to bynajmniej problemu i obydwaj popularni na wyspach pięściarze walczyli ze sobą pod błogosławieństwem niewielkiego państwa Luksemburg. Ciekawe czy Haye dostanie znowu szansę walki z braćmi Kliczko, a może poczeka aż Witalij przejdzie na emeryturę i spróbuje swoich sił z jakimś innym kandydatem? Tak czy inaczej, jak już kiedyś napisałem: jest Haye- jest impreza. Na pewno Brytyjczyk doda kolorytu i ożywi ospałą królewską kategorię, a przecież o to chodzi.
Wojciech Czuba