GOŁOWKIN NA CELOWNIKU HOPKINSA?
Niesamowity Bernard Hopkins (55-7-2, 32 KO), który w styczniu będzie obchodził 50 urodziny, mimo poniesionej w zeszłą sobotę dotkliwej porażki, nie zamierza jeszcze wieszać rękawic na kołku. Weteran z Filadelfii, który na zawodowych ringach występuje od 26 lat, przegrał każdą z dwunastu rund unifikacyjnego boju w Atlantic City z czempionem wagi półciężkiej, Rosjaninem Siergiejem Kowaliowem (26-0-1, 23 KO). Ambitny „Kat” nie zamierza w ten sposób rozstawać się z ukochanym przez siebie sportem i od razu po laniu z rąk „Krushera” zapowiedział powrót na jeszcze jedną walkę, tyle, że w niższej kategorii. – Z kim będę walczył? Tego jeszcze nie wiem, ale chciałbym żeby był to ktoś, kto będzie faworytem, bo lubię być underdogiem – stwierdził były wielki mistrz wagi średniej. – Mogę was jednak zapewnić, że skoro to ma być mój ostatni pojedynek, to nie zamierzam dawać sobie żadnej taryfy ulgowej. To nie będzie jakaś szopka, bo to byłoby poniżej mojej godności. Moim rywalem zostanie któryś z panujących mistrzów. Ktoś, kto wyraźnie dominuje w swojej wadze. Zawalczę z nim w niższym limicie niż dotychczas, w takim, w którym zarówno on, jak i ja będziemy czuć się komfortowo – zapowiada tajemniczo „Egzekutor”. Oczywiście wszyscy eksperci i kibice od razu zaczęli spekulować nad oponentem czarnoskórej legendy. Raczej mało prawdopodobne jest, aby Hopkins miał na myśli mistrza wagi super średniej Carla Frocha (33-2, 24 KO). 37-letnia „Kobra” z Nottingham również planuje zakończyć w najbliższym czasie swoją karierę i prawdopodobnie będzie szukała jakiegoś znanego, ale mniej wymagającego od Bernarda rywala. Zresztą mający polskie korzenie Brytyjczyk jest uznawany za numer dwa swojej dywizji, w której rządzi utalentowany Andre Ward (27-0, 14), a „Kat” wyraźnie zaznaczył, iż interesuje go tylko konfrontacja z najlepszym w stawce. Nie ma co liczyć jednak na jego pojedynek z 30-letnim „Synem Bożym”, bowiem już w przeszłości Hopkins zadeklarował, że nigdy nie zmierzy się z Andre. Ten tok myślenia przenosi nas niżej, czyli do kategorii z limitem 72 kg, w której w latach 1995 – 2005 wojownik z Filadelfii świecił swoje największe sukcesy. Aktualnie prawdziwą bestią i niepodzielnym władcą w wadze średniej jest król nokautów Giennadij Gołowkin (31-0, 28 KO). Ciekawe czy 50-letni Amerykanin zaryzykuje spotkanie z młodszym aż o 18 lat Kazachem. Ciekawe czy jego ciało zdoła jeszcze znieść reżim treningowy i mordercze w tym wieku zrzucanie kilogramów do nawet umownego limitu, w którym obydwaj panowie mieliby się spotkać. Pozostaje jeszcze tak istotna rzecz jak siła ciosu zabijaki z Karagandy, która nie odbiega, a wielu twierdzi nawet, że przewyższa tą, którą dysponuje Kowaliew. Wszystko więc zdaje się przemawiać za tym, że takie starcie nie ma prawa się wydarzyć, ale znając „Kosmitę” i jego chęć bicia kolejnych rekordów i dokonywania coraz to bardziej nieprawdopodobnych wyczynów, możemy spodziewać się wszystkiego.