CUNNINGHAM POKONAŁ MANSOURA!

CUNNINGHAM POKONAŁ MANSOURA!
W piątek w nocy 37-letni Steve Cunningham (27-6, 12 KO) po raz kolejny potwierdził swoją klasę i udowodnił, że wciąż może namieszać w wadze ciężkiej. Walczący w swoim rodzinnym mieście Filadelfii sympatyczny „USS” po świetnych i zaciętych dziesięciu rundach pokonał jednogłośnie na punkty faworyzowanego Amira Mansoura (20-1, 15 KO). O emocjach w tej bitwie niech świadczy fakt, że zarówno były mistrz świata wagi junior ciężkiej, jak i słynący z siły i niepokonany wcześniej „Hardcore”, lądowali na deskach. Ostatecznie jednak na przestrzeni całego pojedynku zdecydowanie przeważał Cunningham, co znalazło odzwierciedlenie w oczach sędziów, którzy po ostatnim gongu punktowali 97-90 i dwa razy 95-92 na korzyść byłego rywala Krzysztofa Włodarczyka i Tomasza Adamka.
Wszystko rozpoczęło się od ofensywy niepokonanego Mansoura, który potężnymi sierpami starał się ustrzelić faworyta gospodarzy. Steve starał się odpowiadać ciosami prostymi, ale optyczną przewagę miał przeciwnik. Dopiero od trzeciej odsłony do głosu doszedł „USS”, który imponował precyzyjnymi i błyskawicznymi ciosami, które bezbłędnie lądowały na głowie nacierającego Amira. Szybko obydwaj bokserzy nabawili się kontuzji. Cunningham miał rozcięty łuk brwiowy i krew obficie zalewała mu twarz, natomiast Mansourowi zapuchło lewe oko i także utrudniało widzenie.
Serca filadelfijskich kibiców zamarły pod koniec piątej rundy, kiedy to „Hardcore” z Wilmington trafił Steve’a krótkim prawym sierpem, po którym ten poleciał na matę. „USS” zdołał na szczęście powstać, ale był jeszcze wyraźnie zamroczony. Amir rzucił się, aby dobić swoją ofiarę i praktycznie równo z gongiem dopiął swego posyłając przeciwnika po raz drugi na ziemię.
Na szczęście były czempion federacji IBF wagi junior ciężkiej w ciągu zbawiennej przerwy doszedł do siebie i od szóstej odsłony znowu dyktował warunki. Świetnie stopował atakującego przeciwnika i wyprzedzał jego uderzenia, samemu doskonale się broniąc. Swoją przewagę zaakcentował w ostatnim dziesiątym starciu, kiedy to po serii prawych prostych zmęczony i rozbity Mansour sensacyjnie sam był liczony. W taki oto sposób Steve został pierwszym pogromcą niebezpiecznego bombardiera z Wilmington, którego jeszcze nie tak dawno unikała cała czołówka wagi ciężkiej.
Wojciech Czuba