GOŁOWKIN I GONZALEZ NIE DALI SZANS RYWALOM
Zgodnie z przewidywaniami podczas sobotniej gali boksu zawodowego w kalifornijskim mieście Inglewood faworyci nie dali najmniejszych szans swoim przeciwnikom. Mowa oczywiście o królu WBA i IBF wagi średniej Giennadiju Gołowkinie (35-0, 32 KO) i czempionowi WBC kategorii muszej Romanie Gonzalezie (45-0, 38 KO). 34-letni Kazach już w drugiej rundzie zastopował niepokonanego dotychczas Dominica Wade’a (18-1, 12 KO), a młodszy o sześć lat Nikaraguańczyk jednogłośnie na punkty odprawił ambitnego McWilliamsa Arroyo (16-3, 14 KO).
Dla bestii z Kazachstanu sobotni triumf nad Wadem był już 22 zwycięstwem przed czasem z rzędu! Ostatni raz Giennadij przebywał z przeciwnikiem w ringu pełen zaplanowany dystans w 2008 roku. Mający 26 lat czarnoskóry pretendent odgrażał się przed tym pojedynkiem, że nie boji się mistrza i sprawi sensację. Te śmiałe plany zostały jednak szybko zweryfikowane przez siłę i umiejętności Kazacha. Amerykanin już w pierwszej odsłonie padł na deski zainkasowawszy mocny prawy sierpowy, ale wtedy jeszcze uratował go zbawienny gong. W drugim i ostatnim starciu mistrz WBA i IBF nadal kontynuował swoją ofensywę i w efekcie tego mniej więcej po dwóch minutach łowca znowu dopadł swoją zranioną ofiarę kombinacją lewy hak – prawy sierp. Wyraźnie wstrząśnięty pretendent zdołał jeszcze wstać i podjąć zmagania, ale chwilę później potężna bomba z prawej Gołowkina po raz trzeci posłała go na ziemię, gdzie sędzia ringowy Jack Reiss doliczywszy do dziesięciu zakończył walkę.
Niedługo po tym nadzwyczaj łatwym zwycięstwie Gołowkin stwierdził, że teraz będzie dążył do zdobycia brakującego mu tytułu federacji WBC. Zielony pas posiada aktualnie popularny Meksykanin Saul Alvarez (46-1-1, 32 KO), który już 7 maja skrzyżuje pięści z Brytyjczykiem Amirem Khanem (31-3, 19 KO).
W drugiej walce wieczoru na gali w Inglewood kolejne przekonujące zwycięstwo zanotował uznawany obecnie za lidera P4P Roman Gonzalez (45-0, 38 KO). Czempion trzech kategorii wagowych bez problemów wypunktował 30-letniego Portorykańczyka McWilliamsa Arroyo (16-3, 14 KO). Challenger rozpoczął starcie z faworyzowanym mistrzem nienajgorzej, trafiając „Czkeoldakę” ciosami prostymi, jednak już od drugiej odsłony to Gonzalez zaczął dyktować warunki w ringu. Jego szybkość i precyzyjne kombinacje były o kilka klas lepsze od umiejętności McWilliamsa i po końcowym gongu sędziowie nie mieli żadnych wątpliwości punktując 120-108 i dwukrotnie 119-109 na korzyść panującego króla WBC. Ciekawe, z kim teraz zmierzy się utalentowany wojownik z Nikaragui, który już niedługo planuje przenieść się do wyższej kategorii junior koguciej.