BRADLEY LUB PROWODNIKOW DLA PACQUIAO
BRADLEY LUB PROWODNIKOW DLA PACQUIAO
Mistrz ośmiu kategorii wagowych, niesamowity Manny Pacquiao (55-5-2, 38 KO) po raz kolejny wejdzie do ringu 12 kwietnia w Las Vegas. 35-letnia gwiazda z Filipin w ciągu najbliższych dni ma wybrać dla siebie ostatecznego rywala z pomiędzy dwóch kandydatów, którymi są Rusłan Prowodnikow (23-2, 16 KO) i Timothy Bradley (31-0, 12 KO). Jak zapewne kibice świetnie pamiętają w marcu zeszłego roku wojowniczy Rosjanin stoczył z czarnoskórym Amerykaninem niesamowitą wojnę, w której ostatecznie musiał uznać wyższość „Pustynnej Burzy”. Jednakże w październiku powetował sobie tę porażkę zwycięstwem nad twardym Mikem Alvarado (34-2, 23 KO), któremu odebrał pas mistrza świata federacji WBO dywizji junior półśredniej i został uznany przez wszystkich ekspertów za wielki talent. 30-letni Bradley także nie próżnował i po dramatycznej wojnie z „Syberyjskim Rockym” skrzyżował pięści z popularnym Meksykaninem Juanem Manuelem Marquezem (55-7-1, 40 KO). Po dwunastu zaciętych rundach sędziowie nie jednogłośnie uznali, że 40-letni „Dinamita” był słabszy od króla WBO kategorii półśredniej i to ręce pięściarza z Kalifornii powędrowały wówczas w górę. Jeżeli chodzi o samego „Pacmana”, który jeszcze nie tak dawno był uznawany za jedynego króla wszystkich list P4P, to po laniu, jakie zaserwował w listopadzie Brandonowi Riosowi (31-2-1, 23 KO), zapragnął zrewanżować się Marquezowi za straszliwy nokaut z grudnia 2012 roku. Niestety wielki rywal Filipińczyka ogłosił stanowczo, że czwarty pojedynek z Mannym był zarazem ostatnim i za żadne pieniądze nie zmierzy się już z nim ponownie. A szkoda… Tak oto podopieczny Freddiego Roacha stanie 12 kwietnia do rywalizacji z młodym i szalenie niebezpiecznym Prowodnikowem, albo Bradleyem, który pokonał go już raz w czerwcu 2012 roku, ale werdykt ten był jawnym oszustwem na rzecz „Pustynnej Burzy”. Obydwie kandydatury wydają się ciekawe z punktu widzenia kibica. Skoro, bowiem nadal nie ma żadnych widoków na starcie Pacquiao z Mayweatherem, to lepszy rydz niż nic.
Wojciech Czuba