ZIMNOCH POKONAŁ ATOMOWEGO BYKA
ZIMNOCH POKONAŁ ATOMOWEGO BYKA
Mimo 48 lat na karku były mistrz świata wszechwag Oliver McCall (56-13, 37 KO) nadal prezentuje przyzwoity poziom i walczący z nim nasz Krzysztof Zimnoch (15-0-1, 11 KO) musiał się sporo napocić, aby ostatecznie zwyciężyć na punkty. Do tej amerykańsko- polskiej bitwy doszło w sobotnią noc podczas gali boksu zawodowego w Legionowie, gdzie obydwaj zawodnicy zafundowali kibicom interesujące widowisko, w którym nie zabrakło emocji, ciężkich ciosów i krwi. Już początek pojedynku pokazał, że walczący na swoim terenie Krzysztof chce pokazać kto tu rządzi i bez zbędnej kurtuazji zarzucił pięściarza z Chicago seriami ciosów prostych. „Atomowy Byk” starał się ich unikać, lub zbierać na gardę, a samemu próbował ustrzelić 29-letniego „młokosa”, którąś ze swoich potężnych bomb. Szybko dało się zauważyć znaczną różnicę w szybkości obydwu zawodników. Zimnoch już w drugiej rundzie zachwiał byłym mistrzem świata trafiając go potężnie z prawej i błyskawicznie dokładając lewy podbródkowy. Swoją ofensywę kontynuował również w następnej odsłonie i na głowie „Atomowego Byka” spadło wiele ciężkich ciosów. Mimo przewagi pochodzący z Białegostoku Krzysztof musiał cały czas pozostać skoncentrowany, bo McCall także od czasu do czasu przypominał mu o dziurach w obronie. Szczególnie „kąśliwy” i precyzyjny jest lewy prosty byłego pogromcy Lennoxa Lewisa. Olivier mimo podeszłego, jak na sportowca wieku, świetnie znosił trudy pojedynku, głównie wykorzystując olbrzymie doświadczenie i wrodzoną odporność. Na korzyść czarnoskórego zawodnika można chyba zapisać starcie numer pięć, w którym paraliżując klinczami Polaka, sam skutecznie lokował swoje uderzenia na jego głowie. Krzysiek próbując „przepychanek” z ważącym kilkanaście kilogramów więcej rywalem stracił wiele sił i energii. Cały czas jednak starał się być bardzo aktywny. Ostatnia ósma runda to popis obydwu głównych bohaterów gali w Legionowie, którzy mimo zmęczenia ciągle nacierali na siebie, czego efektem były widowiskowe wymiany. W jednej z nich po ciosie Amerykanina, Krzysztofowi pęka prawy łuk brwiowy. Zalany krwią lokalny faworyt mimo kłopotów z widocznością do końca wyprowadza ciosy. Po ostatnim gongu „Atomowy Byk” podnosi ręce w górę w geście zwycięstwa, ale chyba sam nie wierzy, że był tej nocy od Krzysztofa lepszy. Ostatecznie o wszystkim zadecydowali sędziowie, którzy sprawiedliwie wypunktowali 77-76, 77-75 i 79-75 na korzyść Polaka. Dzięki temu pięściarz Tomasza Babilońskiego zdobył cenne doświadczenie i zdał kolejny ważny test w swojej karierze.
Wojciech Czuba