ZWYCIĘSTWA GARCII, WILDERA I LOPEZA W PORTORYKO

ZWYCIĘSTWA GARCII, WILDERA I LOPEZA W PORTORYKO
W sobotnią noc na gali w Bayamon w Portoryko kolejną udaną obronę mistrzowskich pasów WBA i WBC dywizji junior półśredniej zanotował utalentowany Danny Garcia (28-0, 16 KO). Jednakże 25-letni „Swift” miał ogromne problemy ze świetnie dysponowanym Mauricio Herrerą (20-4, 7 KO) i wielu ekspertów uważa, że jego zwycięstwo było prezentem od sędziów punktowych. 33-letni Herrera, którego przed pojedynkiem chyba wszyscy spisali na straty, nieoczekiwanie walczył z Garcią jak równy z równym. Mało tego lewy prosty „El Maestro” kąsał mistrza perfekcyjnie, a próby jego odpowiedzi w postaci firmowych lewych sierpowych, zbierał w większości na bloki. Wydawało się po ostatnim gongu, że mieszkaniec Kalifornii zrobił wystarczająco dużo, aby powrócić do domu z pasami. Innego zdania byli jednak sędziowie, z których jeden wypunktował remis 114-114, a dwóch pozostałych uznało Dany’ego lepszym stosunkiem głosów 116-112. Cóż, nie pierwszy raz faworyzowany czempion lekceważy teoretycznie słabszego pretendenta, który tylko na to czeka i tylko „cudem” nie zostaje nowym królem. Wydaje się jednak, że w najbliższym czasie Garcia powinien dać swojemu rywalowi zasłużony rewanż, aby rozwiać wszelkie kontrowersje.
Na tej samej gali toczonej na stadionie imienia Rubena Rodrigueza swoją niesamowitą passę zwycięstw przed czasem podtrzymał Deontay Wilder (31-0, 31 KO). Siejący popłoch i zniszczenie na głębokim zapleczu czołówki wagi ciężkiej „Brązowy Bombradier” z Alabamy, już w pierwszej rundzie znokautował swojego kolegę Malika Scotta (36-2-1, 13 KO). Wszystko zakończyły dwa uderzenia, czyli lewy sierpowy i prawy prosty, który chociaż nie trafił czysto, to jednak powalił rywala z Filadelfii na deski, na których ten dał się wyliczyć. Dzięki temu zwycięstwu nadal nie wiemy, jaki potencjał drzemie w 28-letnim czarnoskórym punczerze. Ciekawe, kiedy Wilder trafi w końcu na przeciwnika, który zmusi go do nieco dłuższego wysiłku?
Swoją karierę uratował w Bayamon były czempion dwóch kategorii wagowych Juan Manuel Lopez (34-3, 31 KO), który zastopował w drugiej rundzie swojego starego znajomego Daniela Ponce De Leona (45-6, 35 KO). Na początku wydawało się, że to Meksykanin zostanie triumfatorem, kiedy w drugiej odsłonie posłał idola kibiców na deski. Jednak walczący u siebie „Juanma” błyskawicznie doszedł do siebie i chwilę później świetnym prawym sierpowym odpłacił rywalowi pięknym za nadobne. Co prawda De Leon zdołał jeszcze stanąć na nogi, ale po chwili ponownie leżał na macie i przy kolejnym ataku 30-letniego Lopeza sędzia ringowy przerwał rywalizację. Dzięki temu efektownemu zwycięstwu Portorykańczyk już po raz drugi pokonał Meksykanina. Za pierwszym razem w 2008 roku zdemolował go w niespełna jedną rundę, pozbawiając pasa WBO dywizji super koguciej.
Wojciech Czuba