WSPANIAŁA BITWA W LAS VEGAS – ALVARADO ODPŁACIŁ RIOSOWI!
WSPANIAŁA BITWA W LAS VEGAS – ALVARADO ODPŁACIŁ RIOSOWI!
Wczoraj w nocy w Las Vegas doszło do rewanżu dwóch twardych jak stal i uwielbianych przez kibiców wojowników. Po raz drugi pięści skrzyżowali ze sobą 26-letni Brandon Rios (31-1-1, 23 KO) i starszy o sześć lat Mike Alvarado (34-1, 23 KO). Za pierwszym razem w październiku 2012 roku na ringu w Carson w Kalifornii po niesamowitej siedmiorundowej wojnie lepszym okazał się pochodzący z Teksasu „Bam Bam”. Tym razem w Mandalay Bay Hotel & Casino to „Mile High” z Kolorado świętował zasłużone zwycięstwo punktowe, zgarniając pas WBO Interim dywizji junior półśredniej. Ponownie obydwaj pięściarze zapewnili widzom niezapomniane i pełne zwrotów akcji widowisko i tylko kwestią czasu jest, kiedy dojdzie do ich trzeciej potyczki. Brandon, który w 2011 roku był już mistrzem świata federacji WBA w kategorii lekkiej, a teraz zapragnął podbić kolejną dywizję, od samego początku ruszył do ofensywy, ale żądny rewanżu Mike nie pozostawał mu dłużny. Mimo iż Teksańczyk przyjął kilka solidnych bomb, tradycyjnie tak jak w ich pierwszym pojedynku, kwitował wszystko drwiącym uśmiechem. W drugiej odsłonie urodzony w Denver Alvarado nadział się niespodziewanie na precyzyjny i mocny lewy prosty „Bam Bama”, po którym stracił równowagę i wydawało się, że jego chwile są policzone. Zdołał jednak przetrwać chwilowy kryzys i po kilku chwilach wymieniał ciosy ze swoim jedynym pogromcą, jak równy z równym. W starciu numer trzy to Rios znalazł się w opałach, kiedy straszliwy prawy sierp Alvarado eksplodował na jego szczęce i to jemu zmiękły nogi. Dopiero za moment opanował sytuację i znowu przywołał na twarz uśmiech, po czym nie wahając się ani przez sekundę ruszył do boju. Czwarta i piąta odsłona były nieco spokojniejsze, jakby obydwaj zawodnicy zbierali siły przed ostatecznym szturmem. Chyba wszyscy zauważyli świetną postawę Alvarado, który doskonale poruszał się na nogach, prezentował wspaniałą szybkość i cały czas starał trzymać się ustalonej z trenerem taktyki. Brandon ciągle jednak był niebezpieczny, trafiał co prawda rzadziej, ale w każdej chwili mógł przełamać ambitnego Mike’a. W ósmej i dziewiątej rundzie kibice oglądali kolejne minuty nieustannej obustronnej kanonady, w której przeważał coraz bardziej porozcinany i zapuchnięty Alvarado. W dziesiątej odsłonie chyba wszyscy zdali sobie sprawę, że jeżeli Rios nie znokautuje przeciwnika, to utraci zero w swoim imponującym rekordzie. Mimo licznych prób, nie zdołał trafić pięściarza z Denver, który boksował na dystans i unikał otwartej wojny. Przedostatnie starcie to kolejny zryw podopiecznego Roberta Garcii, który wykorzystał widoczne już zmęczenie Mike’a i jego wolniejsze nogi. Ostatnia runda, to zachowawczy boks Alvarado, który był pewny wygranej i robił co mógł, aby uniknąć ciosów polującego do końca na nokaut Riosa. Po końcowym gongu sędziowie, mimo bardzo zaciętej i wyrównanej ringowej wojny, nie mieli problemów z wytypowaniem zwycięzcy (punktacja była jednogłośna 115-113, 115-113 i 114-113). Został nim zgodnie z oczekiwaniami nieco bardziej precyzyjny, dokładniejszy i aktywniejszy Mike Alvarado. Bez wątpienia po tej kolejnej odurzającej dawce emocji, z niecierpliwością będziemy teraz oczekiwać na trzecie spotkanie tych ekscytujących pięściarzy.
Wojciech Czuba