W SHEFFIELD BĘDZIE SIĘ DZIAŁO!
W SHEFFIELD BĘDZIE SIĘ DZIAŁO!
Już w tę sobotę w angielskim mieście Sheffield odbędzie się bardzo interesująca gala boksu zawodowego. W pojedynku wieczoru w Motorpoint Arena kibice zobaczą starcie pomiędzy byłym mistrzem świata dywizji junior półśredniej Amirem Khanem (27-3, 19 KO) i byłym czempionem kategorii lekkiej Julio Diazem (40-7-1, 29 KO). Oprócz tego zobaczymy w akcji utalentowanego i kreowanego w Ameryce na przyszłego króla wszechwag Deontaya Wildera (27-0, 27 KO), którego przetestuje doświadczony i lubiący sprawiać niespodzianki Audley Harrison (31-6, 23 KO). Dla 26-letniego Khana niewątpliwie starcie z wymagającym Diazem będzie próbą powrotu do bokserskiej elity. Srebrny medalista olimpijski (miał wówczas 17 lat) i były właściciel pasów WBA i IBF ostatnio niemal wypadł z gry. Najpierw w grudniu 2011 roku przegrał niezwykle zacięty bój ze skazywanym na pożarcie Lamontem Petersonem (31-1-1, 16 KO), a siedem miesięcy później zdemolował go w czwartej rundzie młodszy o rok Danny Garcia (25-0, 16 KO). Na szczęście „Dzieciak z Boltonu”, lub jak kto woli „King Khan”, pod koniec zeszłego roku odzyskał wiarę w siebie i pod wodzą nowego szkoleniowca Virgila Huntera (rozstał się z Freddie Roachem) zwyciężył przed czasem niepokonanego Carlosa Molinę (17-1-1, 7 KO). Wielu ekspertów jest jednak zdania, że Brytyjczyk o pakistańskich korzeniach nadal popełnia te same błędy i jego obrona jest dziurawa jak sito. Czy w sobotę wykorzysta to 33-letni Julio Diaz? Cóż, z pewnością nie będzie mu łatwo walczyć z miejscową gwiazdą, ale na pewno Meksykanin, dla którego to też jest już chyba ostatni dzwonek, wysoko zawiesi poprzeczkę. Mimo to stawiam na ambitnego, młodszego, szybszego i głodnego kolejnych sukcesów Amira. Jeżeli chodzi o starcie Wilder vs Harrison, to nie zdziwiłbym się gdyby dwaj ciężcy skradli całe show. Słynący z niesamowitej siły ciosu „Brązowy Bombardier” z Alabamy niszczył do tej pory każdego rywala z siłą tornada. Czy uznawany za najbardziej niespełnionego brytyjskiego pięściarza „A Force” będzie tym, który go zatrzyma? Ostatnio Londyńczyk w świetnym stylu wygrał prestiżowy turniej „Prizefighter”, udowadniając po raz kolejny pokaźnej rzeszy krytyków, że nie ma zamiaru kończyć ze sportem i wciąż potrafi wykrzesać z siebie ogień. Gdyby pokonał Wildera, byłaby to chyba największa niespodzianka roku.
Wojciech Czuba