PEWNE ZWYCIĘSTWO WŁADIMIRA – PIANETA BEZ SZANS
PEWNE ZWYCIĘSTWO WŁADIMIRA – PIANETA BEZ SZANS
Już sześćdziesiąte zwycięstwo na zawodowym ringu dopisał do swojego rekordu po wczorajszym występie król wagi ciężkiej Władimir Kliczko (60-3, 51 KO). 37-letni Ukrainiec podczas gali w Mannheim odprawił z kwitkiem młodszego o dziewięć lat Francesco Pianetę (28-1-1, 15 KO), broniąc tym samym swoje mistrzowskie pasy federacji WBA, WBO, IBF i IBO. „Doktor Stalowa Pięść” po jednostronnej walce, bez najmniejszych problemów zastopował pretendenta z Włoch w szóstej rundzie. Już na samym początku pierwszej rundy czempion z Kijowa pokazał kto rządzi w klatce lokując na głowie Francesco swoją bombę z prawej ręki. To od razu zachwiało rywalem i ostudziło jego zapędy. W drugiej odsłonie Włoch próbował atakować, ale niecelnie, za to Władimir używał swojej najgroźniejszej broni, czyli morderczych prostych, którymi metodycznie rozbijał Pianetę. W starciu numer trzy pretendent w końcu znalazł drogę do głowy mistrza, trafiając na moment zdekoncentrowanego Ukraińca lewym sierpem. Ten przyjął je jednak bez mrugnięcia okiem i nadal przeważał. W rundzie czwartej pretendent po raz pierwszy znalazł się na deskach. Stało się to, gdy do precyzyjnej lewej ręki młodszy z braci Kliczko dołożył nagle mocarny prawy. Trafiony w czoło Pianeta runął na ziemię, ale bardzo szybko stanął na nogi i nie będąc zamroczony doczekał zbawiennego gongu. Kolejna odsłona to już egzekucja Włocha, który ma znowu randkę z deskami. Tym razem na skutek lewego sierpowego. Znowu od porażki ratuje go gong, ale zarówno kibice jak i porozbijany i zrezygnowany Włoch zdają sobie sprawę, że ta konfrontacja nie potrwa już długo. Koniec nastąpił w końcówce szóstej rundy. Niezwykle pewny siebie obrońca tytułu po swojej firmowej kombinacji lewy- prawy, dołożył jeszcze świetnie funkcjonujący lewy sierp i Francesco padł na deski po raz trzeci i ostatni. Mimo, że i tym razem dzielny Włoch stanął i chciał kontynuować, sędzia ringowy Ernie Sharif przerwał tę nierówną rywalizację, ratując go niechybnie od ciężkiego nokautu.
Wojciech Czuba