KALENGA ZA MOCNY DLA MASTERNAKA
KALENGA ZA MOCNY DLA MASTERNAKA
Niestety nie udała się Mateuszowi Masternakowi (32-2, 23 KO) wycieczka do pięknego Monte Carlo. 27-letni były mistrz Europy w sobotnią noc doznał drugiej porażki w karierze przegrywając po dwunastu rundach nie jednogłośnie na punkty z twardym Yurim Kalengą (20-1, 13 KO). Przegrana z 26-letnim „Bykiem” z Kongo kosztowała „Mastera” pas tymczasowego mistrza świata federacji WBA dywizji junior ciężkiej. Wychowanek Gwardii Wrocław rozpoczął pojedynek bardzo skoncentrowany i skupiał się praktycznie tylko na obronie. Czarnoskóry „El Toro” przejął inicjatywę i próbował ustrzelić naszego zawodnika którąś ze swoich obszernych bomb. Mimo, że większość z ciosów Kalengi Masternak wyłapywał na gardę, to jednak z pewnością uderzenia te robiły wrażenie na sędziach punktowych. Mateusz starał się odgryzać, ale robił to zdecydowanie za rzadko. Tak upływała runda za rundą i właściwie nic się nie zmieniało. Atakował mieszkający we Francji „El Toro”, a „Master” pozostawał w defensywie. W czasie przerw trener Piotr Wilczewski próbował zmobilizować swojego podopiecznego do większej aktywności i stosowania skutecznej akcji lewy-prawy. Prośby odniosły skutek dopiero w szóstej odsłonie, w której Polak odważniej zaatakował i trafił nawet precyzyjnym lewym pod prawy łokieć Yuriego. Im dłużej trwał ten pojedynek o wakujący pas WBA Interim tym energia Kalengi zaczęła powoli znikać. Jednak mimo, że w drugiej części nie był on już tak aktywny, to i tak przeważał i jego ciosy były bardziej widoczne. Mateusz, dla którego walka ta miała być szansą na przyszłe pojedynki z gwiazdami kategorii cruiser, również odczuwał już trudy tej batalii. W ostatniej rundzie obydwaj wykrzesali z siebie resztki energii i zaatakowali, ale znowu lepszym był pięściarz z Kongo. Końcowy werdykt sędziów brzmiał 115-113 dla Masternaka, 115-113 dla Kalengi i 116-112 dla Kalengi i wydaje się być sprawiedliwym. Polak zbyt asekuracyjnie podszedł do tego starcia i przespał pierwszą połowę. Przegrał trochę na własne życzenie, bo gdyby ostrzej zaatakował i uderzał częściej, to Kalengę mógł spokojnie odprawić z kwitkiem. Niestety nie udało się. Wielka szkoda.
Wojciech Czuba