
Faworytem tej elektryzującej kibiców na całym świecie walki, był czterokrotny mistrz świata z Filipin. Jednak jak się okazało w ringu, niezwykle utalentowany Rigondeaux podniósł poprzeczkę bardzo wysoko i mimo zaledwie jedenastu zawodowych pojedynków na koncie od początku szachował popularnego rywala. Szczególne wrażenie zarówno na kibicach, sędziach jak i samym Donaire, robiły fenomenalne kontry z lewej ręki. Walczący z odwrotnej pozycji „El Chacal” kąsał nacierającego Nonito z chirurgiczną precyzją. Doskonale prezentował się także pod względem szybkościowym, czym odbierał jeden z głównych atutów filipińskiemu „Błyskowi”.
Walka wieczoru w Radio City Music Hall rozczarowała zapewne tych, którzy spodziewali się brutalnej ringowej wojny. Zamiast tego fani szermierki na pięści obejrzeli pięściarski spektakl, szachową bitwę na najwyższym poziomie.
Trenowany przez Pedro Diaza Guillermo prezentował niesamowitą formę, świetnie chodził na nogach, o milimetry unikał ciosów Nonito i momentami wręcz ośmieszał czytelne ataki czołowego pięściarza list P4P. Z czasem Nonito zaczął tracić cierpliwość, jak chociażby w piątej rundzie, ale „El Chacal” nie dał się sprowokować i ciągle trzymał się ustalonego i przynoszącego efekty planu. W połowie walki przewagę punktową miał Kubańczyk, ale jego defensywny styl wyraźnie nie przypadł do gustu żądnym krwi kibicom, którzy coraz częściej wyrażali swoje rozczarowanie gwizdami.
„El Chacal” nie przejmował się tym w ogóle i nadal skupiał się tylko na obronie, a przy nadarzających się okazjach ładował w Nonito celne ciosy z obu rąk. W końcu w dziesiątej odsłonie fani doczekali się emocji. Zdopingowany w przerwie przez trenera Roberta Garcię Donaire, zdecydowanie zaatakował pewnego siebie Rigondeaux i w jednej z akcji, po zwarciu trafił rywala potężnym lewym sierpowym na szczękę, po którym ten padł na matę. Mimo siły uderzenia, słynący z wielkiej odporności Guillermo błyskawicznie doszedł do siebie i bez problemów doczekał przerwy. W starciu numer jedenaście chcący chyba zatrzeć złe wrażenie „El Chacal” był aktywniejszy, podobnie w ostatniej odsłonie, w której atakował agresywnie i trafił nawet straszliwie lewym Filipińczyka. Efektem tej bomby było błyskawicznie puchnące prawe oko „Flasha”, który mimo tego walczył do końca, chociaż musiał zdawać sobie sprawę, że został pokonany.
Po ostatnim gongu obóz kubańskiego mistrza zaczął świętować triumf. Werdykt sędziów był tylko formalnością. Nowym królem w dywizji 122 funtów został jeden z najwspanialszych pięściarzy amatorskich, a obecnie przebojem podbijający ringi zawodowe, Guillemro Rigondeaux!