CZY GOŁOWKIN ZNOKAUTUJE ISHIDĘ?
CZY GOŁOWKIN ZNOKAUTUJE ISHIDĘ?
Zdecydowanym faworytem sobotniej walki w Monte Carlo pomiędzy mistrzem świata wagi średniej federacji WBA i IBO Giennadijem Gołowkinem (25-0, 22 KO), a pretendentem Nobuhiro Ishidą (24-8-2, 9 KO), jest oczywiście ten pierwszy. Za 30-letnim „GGG” przemawia niemal wszystko. Jest silniejszy, szybszy i lepiej wyszkolony. Ten spokojny i opanowany pięściarz, w ringu zmienia się w prawdziwą, nie znającą litości, maszynę do bicia. Czy 37-letni japoński samuraj zdoła powstrzymać żywioł z Kazachstanu? Już jako amator Gołowkin osiągał ogromne sukcesy, zdobywając m.in. mistrzostwo świata w Bangoku w 2003 roku i srebrny medal na olimpiadzie w Atenach rok później. Na zawodowstwo przeszedł w 2006 roku i dotychczas nie zaznał goryczy porażki. Pas WBA wywalczył cztery lata później. Jedną z jego ostatnich ofiar był nasz mistrz Europy Grzegorz Proksa (29-2, 21 KO), którego urodzony w Karagandzie Giennadij zdemolował z dziecinną łatwością w niespełna pięć rund. Pochodzący z Osaki Nobuhiro, mimo ośmiu porażek i dwóch remisów oraz braku nokautującego uderzenia, wcale nie jest taki słaby. Boleśnie przekonał się o tym w 2011 roku, niepokonany wówczas i uważany za przyszłą gwiazdę, Amerykanin James Kirkland (31-1, 27 KO). Czarnoskóry mańkut z Teksasu, zlekceważył niepozornego zawodnika z kraju kwitnącej wiśni i ku zaskoczeniu wszystkich, zapłacił za to już w pierwszej rundzie. Ishida posłał go na deski aż trzy razy, zanim sędzia nie przerwał rywalizacji. Ostatnio Japończyk przegrał z właścicielem pasa WBO Dmitrijem Pirogiem (20-0, 15 KO), a wcześniej z aktualnie wciąż sparaliżowanym Paulem Williamsem (41-2, 27 KO). Co ważne jednak, zarówno Rosjanin, „Punisher”, jak i reszta pogromców Ishidy, nie zdołali pokonać go przed czasem. Czy pierwszym, który dokona tej sztuki będzie efektowny i posiadający dynamit w rękawicach Gołowkin? Odpowiedź poznamy w sobotnią noc.
Wojciech Czuba