ZAPOMNIANE BITWY – ROCKY MARCIANO VS JERSEY JOE WALCOTT
23 września 1952 roku na ringu w wypełnionym ponad 40 tysiącami widzów stadionie Municipal w Filadelfii legendarny Rocky Marciano (49-0, 43 KO) został królem wszechwag. Ofiarą jego potwornego prawego padł brutalnie znokautowany w trzynastej rundzie słynny Jersey Joe Walcott (51-18-2, 32 KO). Tego dnia doświadczony 38-letni Walcott był uznawany za faworyta, chociaż nie brakowało takich, którzy stawiali na młodszego o dziesięć lat zabijakę z Brockton. – Ludzie mówili mi, że w przeszłości Rocky trenował baseball i chciał być łapaczem. Cóż, to widać. Kiedy uderza cios od razu ustawia się do wyprowadzenia następnego. Będę widział te wszystkie czytelne uderzenia – prowokował pretendenta pewny siebie czarnoskóry czempion. Potwierdzeniem słów urodzonego w rodzinie imigrantów z Barbadosu Walcotta była już pierwsza runda tej wyczekiwanej przez wszystkich wojny. Panujący mistrz z Camden w stanie New Jersey zaskoczył młodego siłacza precyzyjnym i szybkim jak błyskawica lewym sierpowym na szczękę i znany z niezwykłej odporności Marciano po raz pierwszy w karierze padł na deski! Oczywiście noszący nie bez powodu przydomek „Skała” Rocky szybko stanął na nogach, ale mistrz nie zamierzał odpuszczać i przez kolejne odsłony regularnie trafiał nacierającego, jak byk i coraz bardziej wściekłego Marciano. Wraz z upływem kolejnych minut na ringu w Filadelfii wojna o mistrzostwo świata nadal nie zwalniała tempa. Mimo ambicji pretendenta czarnoskóry mistrz sprytnie unikał większości jego morderczych, ale sygnalizowanych bomb i dawał mu lekcję boksu. Marciano, chociaż krwawił obficie z rozciętego czoła, wciąż święcie wierzył, że w końcu ustrzeli faworyta. Po jakimś czasie i jego ciosy coraz częściej zaczęły dosięgać Walcotta, w efekcie rozcinając mu lewy łuk brwiowy i czyniąc coraz większe spustoszenie w jego defensywie. Po dwunastu emocjonujących rundach wyraźnie na punkty prowadził stary, ale prezentujący wciąż doskonałą formę król i jasnym stało się, że jeszcze kilka minut i zafunduje Marciano pierwszą porażkę w karierze. Tak się jednak nie stało. W trzynastym starciu bombardier z Brockton po raz kolejny tej nocy zapędził Walcotta pod liny. Tam obydwaj główni bohaterowie w tym samym momencie wyprowadzili cios prawą ręką, jednak to pięść pretendenta okazała się szybsza. Straszliwy prawy eksplodował na szczęce mistrza i pogromca m.in. „Kobry z Cincinnati” Ezzarda Charlesa (95-25-1, 52 KO) padł najpierw na kolana, a następnie całkowicie nieprzytomny na ziemię. To był koniec. Umarł król, niech żyje król! Rocky Marciano nowym czempionem królewskiej kategorii! Warto dodać, że za swój wyczyn świeżo upieczony mistrz zainkasował czek na sto tysięcy dolarów, a śmiercionośny cios z trzynastej rundy nazwał pieszczotliwie „Suzie Q”. W niedługi czas później obydwaj panowie spotkali się ponownie. 15 maja 1953 roku w Chicago wszystko skończyło się już po kilkudziesięciu sekundach pierwszej odsłony, kiedy to nieznający litości w ringu Marciano znokautował Walcotta, kończąc tym samym raz na zawsze karierę tego wspaniałego pięściarza.