WYGRANE ZIMNOCHA I MATYJI, KOLEJNA PORAŻKA GŁAŻEWSKIEGO
W sobotę wieczór w rodzimi kibice w oczekiwaniu na nocną batalię Gołowkina z Lemieux mogli umilić sobie oczekiwanie transmisją gali z Kopalni Soli w Wieliczce. W najciekawszych pojedynkach kolejne zwycięstwa do swoich rekordów dopisali Krzysztof Zimnoch (18-0-1, 12 KO) i Marek Matyja (9-0, 4 KO), natomiast dosyć niespodziewanie trzecią porażkę z rzędu zanotował Paweł Głażewski (23-5, 5 KO). Dla pochodzącego z Białegostoku Krzysztofa Zimnocha (18-0-1, 12 KO) sobotni występ był pierwszym od października 2013 roku, kiedy to w tej samej Kopalni Soli wypunktował Artura Bińkowskiego. Teraz po dwuletniej przerwie spowodowanej kontuzją i rehabilitacją barku, 32-letni Krzysztof efektownie zastopował Gbenga Oluokuna (19-13, 12 KO). Urodzony w Nigerii doświadczony tester czołowych „ciężkich” tym razem szybko został rozmontowany przez Polaka. Noszący przydomek „Bang Bang” pięściarz najpierw był liczony w pierwszej rundzie po świetnym prawym. W kolejnej odsłonie trenujący do tego pojedynku w Londynie Zimnoch znowu ustrzelił czarnoskórego rywala swoją prawą i ten został wyliczony do dziesięciu. Nowy trener Zimnocha CJ Hussein może być zadowolony ze swojego podopiecznego. Podczas tej samej imprezy trzecie tegoroczne zwycięstwo dopisał do swojego rekordu obiecujący Marek Matyja (10-0, 4 KO). 25-letni podopieczny Wojciecha Bartnika na dystansie ośmiu rund w dobrym stylu wypunktował ambitnego Michała Ludwiczaka (12-2, 5 KO). Występujący w dywizji półciężkiej Matyja dominował od początku do końca i momentami 21-letni Ludwiczak tylko odpornej szczęce zawdzięcza to, że wytrwał do końca tej rywalizacji. Po ostatnim gongu sędziowie nie mieli żadnych problemów i jednogłośnie opowiedzieli się za zawodnikiem grupy Andrzeja Wasilewskiego (78-74, 78-74 i 79-73). Kolejną miłą niespodziankę sprawił sobie w Wieliczce niedoceniany Bartłomiej Grafka (15-19-1, 6 KO), który niejednogłośnie na punkty pokonał Pawła Głażewskiego (23-5, 5 KO). Dzięki temu 27-latek z Katowic udanie zrewanżował się starszemu o sześć lat „Głazowi” za porażkę z 2013 roku. Tym razem Grafka przeważał i dyktował tempo i warunki. Jego kombinacje dziurawiły słabiutką defensywę boksera z Białegostoku i uwidaczniały jego pięściarskie wady. Co prawda były pretendent do mistrzostwa świata miewał swoje momenty, ale na końcowe zwycięstwo to z pewnością nie wystarczyło. Po ośmiu zaciętych starciach sędziowie punktowali 78-74 i 76-75 dla Grafki i 77-75 dla Głażewskiego, dla którego była to już trzecia kolejna porażka. Przypomnijmy, że w grudniu 2014 roku znokautował go już w pierwszej rundzie czempion WBA Juergen Braehmer, a cztery miesiące później wypunktował Maciej Miszkin. Czy „Głaz” zgodnie z zapowiedziami zawiesi teraz rękawice na kołku?