WIELKI MISTRZ- JULIO CESAR CHAVEZ
Ten twardy jak stal, niezłomny meksykański wojownik przyszedł na świat 12 lipca 1962 roku w Ciudad Obregon w ubogiej wielodzietnej rodzinie w której nic nigdy nie przychodziło łatwo. Oprócz niego rodzice musieli zapewnić byt pięciu siostrom i czterem braciom. Chyba nikt wówczas nie przypuszczał, że z tego małego i drobniutkiego chłopca wyrośnie w przyszłości tak wielka gwiazda, mistrz świata w trzech kategoriach wagowych, który znokautował w ringu ponad 86 przeciwników! Ten wspaniały czempion to Julio Cesar Chavez (107-6-2, 86 KO), uznawany przez wielu ekspertów za jednego z najlepszych pięściarzy bez podziału na kategorie wagowe ostatnich lat. Swoją  bokserską przygodę rozpoczął w wieku 16 lat walcząc amatorsko na rozgrywanych w okolicy turniejach. Po kilkunastu wygranych pojedynkach mając lat 17 podpisał kontrakt zawodowy. Jego debiut w lutym 1980 roku omal nie zakończył się dyskwalifikacją, albowiem Julio według sędziów znokautował swojego rywala tuż po gongu. Na szczęście ostatecznie uznano, że kończący cios padł równo z nim. Tak oto rozpoczął się triumfalny pochód przez zawodowe ringi niezłomnego Meksykanina. Gromił jednego rywala za drugim wchodząc do ringu praktycznie co miesiąc. Pod koniec 1983 roku miał już na koncie 41 zwycięstw, z czego 36 rywali znokautował nie dając im cienia szansy dotrwania do końcowego gongu. Po raz pierwszy zawalczył o tytuł mistrzowski we wrześniu 1984 roku, a jego rywalem został pochodzący z Guadalajary Mario Martinez (51-9-2, 31 KO). Głodny sukcesów Chavez rozgromił w przeciągu 8. rund swojego rodaka i założył na biodra wakujący pas federacji WBC w wadze junior lekkiej. Następnie po pokonaniu 12 przeciwników, wśród których znalazły się tak znane ringowe osobistości jak chociażby przyszli mistrzowie świata Roger Mayweather (59-13, 35 KO) i Rocky Lockridge (44-9, 36 KO) oraz były czempion Juan La Porte (40-17, 22 KO), Julio postanowił spróbować swoich sił w wyższej dywizji. Jego debiut w wadze lekkiej wypadł niezwykle okazale. W listopadzie 1987 roku na ringu w hotelu Hilton w Las Vegas Meksykanin rozgromił ówczesnego króla federacji WBA Edwina Rosario (47-6, 41 KO). Mocno bijący Portorykańczyk nie znalazł recepty na wściekle prącego do przodu pretendenta i został zastopowany w 11. odsłonie. Wszystkie meksykańskie media wpadły w euforię, a gwiazda przyszłej legendy błyszczała coraz to jaśniejszym blaskiem. Rok później w październiku skrzyżował rękawice w pojedynku unifikacyjnym z mistrzem federacji WBC Jose Luisem Ramirezem (102-9, 82 KO). Podczas niezwykle zaciętego pojedynku w 11. rundzie na skutek przypadkowego zderzenia głowami Chavez doznał groźnego rozcięcia, które uniemożliwiało dalsze zmagania. Po podliczeniu punktów techniczną decyzją zwyciężył Julio Cesar. W 1989 roku sięgnął po tytuł w wadze junior półśredniej pokonując w Kalifornii ponownie starego znajomego ‘Czarną Mambę’ Rogera Mayweathera. Oprócz tego odprawił z kwitkiem przyszłego mistrza świata Sammyego Fuentasa (34-18-2, 28 KO) oraz zadał pierwszą w karierze porażkę mającemu wówczas na koncie 44 zwycięstwa Argentyńczykowi Albertowi de las Mercedes Cortesa (71-12-1, 31 KO). W marcu 1990 roku w ulubionym przez siebie hotelu Hilton w Las Vegas wszedł do ringu z niezwykle utalentowanym i niepokonanym mistrzem federacji IBF Meldrickiem Taylorem (38-8-1, 20 KO). Po pasjonujących 11. rundach czarnoskóry ‘Dzieciak’ z Filadelfii prowadził wyraźnie na punkty i Chavez musiałby go znokautować, aby zwyciężyć. Słynący z twardego charakteru Meksykanin do końca nie tracił nadziei i dopiął swego zwyciężając Taylora na dwie sekundy przed końcem ostatniego starcia. O dramatyzmie tego pojedynku niech świadczy fakt, że prestiżowy magazyn ‘The Ring’ uznał go za walkę roku 1990. Do dzisiaj jednak wielu dziennikarzy, ekspertów i fanów zarzuca prowadzącemu wtedy to spotkanie sędziemu ringowemu Richardowi Steele, że zbyt szybko poddał Meldricka. Po kolejnych odniesionych w świetnym stylu zwycięstwach we wrześniu 1992 roku Cesar skrzyżował rękawice z inną ówczesną ringową gwiazdą, Hektorem Camacho (79-6-3, 38 KO). Portorykański ‘Macho’ po 12. wspaniałych rundach rozgrywanych na ringu w Las Vegas musiał uznać wyższość rywala z Meksyku. Zwyciężywszy kilku kolejnych pretendentów, Julio zapragnął znowu podbić kolejną dywizję i tak we wrześniu 1993 roku stanął przed szansą wywalczenia mistrzowskiego pasa WBC w wadze półśredniej. Zadanie nie było łatwe, albowiem jego właścicielem był prawdziwy wirtuoz szermierki na pięści, fantastyczny Pernell Whitaker (40-4-1, 17 KO). Na ringu w San Antonio w Teksasie ‘Sweet Pea’ dał prawdziwy pokaz swoich umiejętności, ale i Chavez podniósł czarnoskóremu zawodnikowi wysoko poprzeczkę. Po 12. świetnych odsłonach sędziowie orzekli remis, ale zdecydowana większość dziennikarzy i kibiców opowiedziała się za nieco lepszym tego dnia Whitakerem. Po tym kontrowersyjnym remisie Chavez powrócił do niższej kategorii i w styczniu 1994 roku podczas obrony pasa WBC sensacyjnie doznał pierwszej w karierze porażki, a także co niebywałe po raz pierwszy znalazł się na deskach i był liczony. Jej sprawcą był spisywany wówczas na porażkę pretendent z Alabamy Frankie Randall (58-18-1, 42 KO), który na ringu w MGM Grand w Las Vegas zdetronizował króla nie jednogłośną decyzją sędziów. Meksykanin miał wówczas na koncie niezwykły rekord 89 zwycięstw, 0 przegranych i tylko 1 remis. Bardzo szybko, bo już w maju doszło do rewanżu i ‘JC’ zmazał plamę pokonując Amerykanina. Następnie we wrześniu doszło do jego drugiej walki z Meldrickiem Taylorem, w której tym razem nie było już żadnych wątpliwości. Chavez zastopował ambitnego Filadelfijczyka w 8. rundzie. Po udanym roku 1995 w czerwcu 1996 meksykański wojownik stanął na ringu w Las Vegas ze wschodzącą gwiazdą, utalentowanym Oscarem De La Hoyą (39-6, 30 KO). Młodziutki i głodny sukcesów ‘Złoty Chłopak’ pokonał utytułowanego rywala w przeciągu 4. rund, zadając tym samym drugą porażkę w karierze popularnemu ‘JC’. Dwa lata później spotkali się ponownie, jednak 36-letni weteran nie był już w stanie sprostać sile i agresji wschodzącej gwiazdy i zrezygnował po 8. rundzie z dalszej jednostronnej rywalizacji. Na odzyskanie mistrzowskiego tytułu w dywizji junior półśredniej miał szansę w lipcu 2000 roku. Niestety poniósł sromotną klęskę przed czasem z rąk niebezpiecznego Kostyi Tszyu (31-2, 25 KO). Rosjanin zastopował meksykańskiego idola w 6. odsłonie i dla wszystkich stało się jasne, że wspaniała kariera Julio Cesara nieuchronnie zbliża się ku końcowi. Po raz ostatni pojawił się w ringu we wrześniu 2005 roku przegrywając z przeciętnym Groverem Wileyem (30-12-1, 14 KO). Po tej kolejnej porażce przed czasem definitywnie zawiesił rękawice na kołku. Julio Cesar Chavez na zawodowych ringach występował aż 25 lat, 27 razy z powodzeniem bronił tytułu mistrza świata, występując w sumie w 37 pojedynkach mistrzowskich. Bezapelacyjnie zasłużył sobie na miano jednego z najwspanialszych ringowych wojowników wszechczasów. Aktualnie korzysta z uroków zasłużonej sportowej emerytury i pomaga swojemu synowi, byłemu już czempionowi wagi średniej federacji WBC, Julio Cesarowi Jr (46-1-1, 32 KO).
Wojciech Czuba