WACH NIE DAŁ RADY POWIETKINOWI
Niestety w walce wieczoru podczas środowej gali boksu zawodowego w Kazaniu Mariusz Wach (31-2, 17 KO) przegrał przed czasem z Aleksandrem Powietkinem (30-1, 22 KO). W ostatniej dwunastej rundzie 35-letni Polak został poddany przez sędziego Jaya Nady z powodu powiększającego się rozcięcia pod lewym okiem. W taki oto sposób 36-letni mistrz olimpijski z Aten obronił pas WBC Silver i zapewnił sobie pojedynek z pełnoprawnym czempionem tejże federacji Amerykaninem Deontayem Wilderem (34-0, 33 KO). Faworyt gospodarzy od samego początku dyktował w ringu warunki. Mariusz starał się punktować Rosjanina swoimi „dyszlami”, ale ten co chwilę omijał jego zaporę ogniową i sam skutecznie dziurawił jego defensywę ciosami sierpowymi. Mający o wiele lepsze warunki fizyczne Wach był jednak dużo wolniejszy niż Powietkin i wraz z upływem kolejnych starć dysproporcja ta jeszcze się pogłębiała. Podopieczny Piotra Wilczewskiego uderzał za rzadko i zbyt niecelnie, aby zmienić losy tego spotkania, chociaż od czasu do czasu udawało mu się skutecznie odgryzać. Po ośmiu rundach wszyscy sędziowie widzieli wyraźną przewagę Aleksandra punktując zgodnie 79:73. W dziesiątej odsłonie walczącemu bez wiary i pomysłu Mariuszowi Powietkin rozciął skórę pod lewym okiem, trafiając go mocnym prawym prostym. W ostatniej rundzie Rosjanin ostrzej zaatakował Polaka i ponownie trafił idealnie w kontuzjowane oko błyskawicznym lewym sierpowym. To wystarczyło arbitrowi, aby przerwać walkę i poprosić o konsultację lekarza, który widząc opuchliznę i krew przerwał to jednostronne widowisko. Mimo porażki Mariuszowi należą się brawa za ambicję i odporność na ciosy. „Wiking” z pewnością wstydu nie przyniósł i schodził z ringu z podniesioną głową. Powietkin na pewno musiał się natrudzić, aby pokonać „Ważkę”, ale jednocześnie potwierdził, że nie bez powodu uznawany jest przez ekspertów za jednego z najlepszych obecnie pięściarzy królewskiej dywizji.