W SOBOTĘ WRACA BRĄZOWY BOMBARDIER!
W najbliższą sobotę świeżo upieczony mistrz świata wszechwag Deontay Wilder (33-0, 32 KO) przystąpi do pierwszej obrony swojego pasa federacji WBC. Przeciwnikiem mocno bijącego „Brązowego Bombardiera” będzie Eric Molina (23-2, 17 KO). Pojedynek ten będzie głównym wydarzeniem gali w Birmingham w Alabamie. Faworytem jest oczywiście czarnoskóry były gracz futbolu amerykańskiego, który na olimpiadzie w Pekinie nieoczekiwanie mając zaledwie 21 amatorskich walk na koncie (treningi rozpoczął dopiero w 2005 roku), wywalczył brązowy medal. Deontay do boksu trafił przypadkowo, za sprawą urodzonej z rozszczepem kręgosłupa córeczki, dla której poprzez boks chciał zebrać pieniądze na niezbędne operacje. Historia ta ma szczęśliwy koniec, dziewczynka już dawno samodzielnie chodzi, a jej tata oprócz polepszenia bytu materialnego swojej rodziny, spełnił także swoje marzenie o zdobyciu najcenniejszego trofeum w boksie zawodowym. 17 stycznia mający 32 walki i 32 zwycięstwa przez nokaut na koncie olbrzym z miasta Tuscaloosa zmierzył się w ringu MGM Grand w Las Vegas z ówczesnym czempionem WBC Bermanem Stivernem (24-2-1, 21 KO). Po dwunastu zaciętych rundach zasłużenie i jednogłośnie na punkty zwyciężył „Brązowy Bombardier” detronizując twardziela z Haiti. Teraz 29-letni Amerykanin, na którego punkcie oszaleli już rodacy, w oddalonym od swojego domu o godzinę jazdy samochodem Birmingham przystąpi do pierwszej obrony cennego trofeum. Jego starszy o cztery lata przeciwnik to solidna firma. Noszący przydomek „Drummer Boy” bokser z Raymondville w Teksasie ma meksykańskie korzenie i całkiem niezłe umiejętności, chociaż zaznał już goryczy porażki i to tej najdotkliwszej, bo przez nokaut. Pierwszą poniósł pechowo w swoim debiucie w 2007 roku z rąk niejakiego Ashanti Jordana (10-1, 7 KO), a drugą dopiero pięć lat później zafundował mu wojowniczy Chris Arreola (36-4, 31 KO). Mimo tych dwóch brutalnych wpadek Eric ma na swoim rozkładzie kilku niezłych rywali i na pewno zrobi wszystko, aby w sobotę sprawić mistrzowi jak najwięcej problemów. Wydaje się jednak, że na zdetronizowanie lokalnego idola zabraknie mu sił. Jeżeli „Brązowy Bombardier” odprawi z kwitkiem Molinę, to w niedalekiej przyszłości czekać go będzie dużo bardziej poważne wyzwanie w postaci Aleksandra Powietkina (29-1, 21 KO). 35-letni rosyjski złoty medalista olimpijski z 2004 roku z Aten, to od lat ścisła światowa czołówka, która ma teraz ogromną chrapkę na zielony pas Amerykanina. Oj będzie się działo!