W SOBOTĘ KING KONG ZATRZĘSIE MONTE CARLO!
Już w tę sobotę na ringu w Monte Carlo zobaczymy w akcji utalentowanego Luisa Ortiza (25-0, 22 KO). Świetnie wyszkolony i potężnie bijący kubański mańkut skrzyżuje rękawice z Amerykaninem Malikiem Scottem (38-2-1, 13 KO), a w stawce tej bitwy znajdzie się wakujący pas WBA Inter-Continental kategorii ciężkiej. Dla 37-letniego Luisa sobotni występ będzie pierwszym pod skrzydłami brytyjskiego promotora Eddiego Hearna i jego prężnej grupy Matchroom Boxing. Zapewne potężnie zbudowany Kubańczyk będzie chciał efektownie zabłyszczeć przed nowym szefem i potwierdzić swoją przynależność do ścisłej światowej czołówki. Nie od dzisiaj przecież wiadomo, że kariera noszącego wymowny przydomek „King Kong” Luisa toczy się trochę nie po jego myśli, a najpopularniejsi zawodnicy po prostu go unikają. Być może za sprawą opiekującym się także m.in. czempionem wszechwag Anthonym Joshuą (17-0, 17 KO) Hearnem, ten stan rzeczy ulegnie w końcu zmianie i Ortiz doczeka się w najbliższej przyszłości wielkich wyzwań i pojedynków. Na razie jednak musi na ringu w Monte Carlo zedrzeć kolejny skalp z, powiedzmy to sobie szczerze, średniej klasy oponenta. Chociaż pochodzący z Filadelfii 36-letni Scott, to solidny bokser, to jednak przegrywając przed czasem z Deontayem Wilderem (37-0, 36 KO) w 2014 roku już po kilkudziesięciu sekundach pierwszej rundy od zaledwie jednego anemicznego ciosu, nie zaskarbia sobie sympatii tłumów. Od tamtej wstydliwej porażki wytatuowany Amerykanin zaliczył co prawda dwie punktowe wygrane (nad Lepaiem i Thompsonem), ale bynajmniej również nie zachwycił. Skoro z dziecięcą łatwością Malika powalił na deski chaotyczny „Brązowy Bombardier”, to aż strach pomyśleć co zrobi z nim w sobotnią noc zimnokrwisty kiler z Gorącej Wyspy. Według bukmacherów zero w rekordzie Ortiza powinno zostać nienaruszone i tylko katastrofa mogłaby to zmienić. Oczywiście ktoś powie, że w boksie wystarczy chwila nieuwagi i wszelkie plany i przewidywania szlag trafił. Niby tak, ale chyba nie w tym przypadku.