W SOBOTĘ TRUDNE ZADANIE PRZED CUNNINGHAMEM
W najbliższą sobotę 14 marca w Montrealu w słynnym Bell Centre zobaczymy w akcji popularnego Steve’a Cunninghama (28-6, 13 KO), który skrzyżuje rękawice z dobrze nam znanym Wiaczeslawem Głazkowem (19-0, 12 KO). Pochodzący z Filadelfii były mistrz świata wagi junior ciężkiej zawalczy z ukraińskim rywalem o pas USBA kategorii ciężkiej oraz miano pretendenta do tronu federacji IBF. Transmisję z tego wydarzenia, gdzie w walce wieczoru wystąpią Siergiej Kowaliow (26-0-1, 23 KO) i Jean Pascal (29-2-1, 17 KO) przeprowadzi Polsat Sport. 38-letni Cunningham znany jest w naszym kraju głównie za sprawą pojedynków z Krzysztofem Włodarczykiem i Tomaszem Adamkiem. „USS” w rywalizacji z „Diablo” zanotował porażkę, a w rewanżu zwycięstwo, natomiast z „Góralem” dwa razy musiał przełykać gorycz przegranej, przy czym ta ostatnia z grudnia 2012 roku była minimalna, a wielu zwolenników Amerykanina uważa wręcz, że ich ulubieniec został w niej oszukany. Twardy i ambitny Cunningham nie załamywał jednak rąk i niedługo później w Nowym Jorku stanął naprzeciw brytyjskiego olbrzyma Tysona Furyego. Amerykanin przegrał z mierzącym ponad dwa metry wzrostu wyspiarzem przez ciężkie KO, ale co ciekawe sam miał w drugiej rundzie swojego pogromcę na deskach i niewiele brakowało, a to Tyson kończyłby tę rywalizację w pozycji horyzontalnej. Po tej porażce, kiedy zewsząd pojawiały się głosy o nonsensownym kontynuowaniu kariery przez „USS”, ten nic sobie z tego nie robiąc dalej wchodził do ringu i pokonał trzech solidnych ciężkich. Najgroźniejszy z nich był słynący z olbrzymiej siły i agresji, niepokonany wówczas Amir Mansour, którego Steve w pięknym stylu wypunktował, mimo, że w piątym starciu dwa razy leżał na ziemi. Jeżeli chodzi o Głazkowa, to ten pochodzący z miasta Lugańsk na Ukrainie brązowy medalista olimpijski, prezentuje wysoki poziom. Jedno ze swoich najcenniejszych zwycięstw „Car” odniósł w marcu zeszłego roku zwyciężając swojego kolegę z grupy, czyli naszego Tomasza Adamka. Wiaczesław wypadł na tle boksera z Gilowic rewelacyjnie, dominując nad starym wilkiem i boleśnie udowadniając, że teraz to on przejmuje stery. Zarówno Cunningham, jak i Głazkow wiedzą, że stawka jest olbrzymia. W przypadku wygranej jeden z nich stanie się oficjalnym pretendentem dla Władimira Kliczki (63-3, 53 KO), który od lat zasiada na tronie IBF. Młodszy z ukraińskich braci 25 kwietnia będzie walczył z Bryantem Jenningsem (19-0, 10 KO), ale chyba nikt oprócz najbliższej rodziny nie wierzy, że pogromca naszego Artura Szpilki jest w stanie poważnie zagrozić mistrzowi wszechwag. Ciekawe czy mający sporo ciężkich ringowych wojen na koncie, ale wciąż pozostający w formie „USS” będzie w stanie pokonać nieco surowego, ale konsekwentnego i ambitnego „Cara”? Odpowiedź poznamy już za kilka dni.