REKOWSKI ZASTOPOWAŁ SOSNOWSKIEGO
REKOWSKI ZASTOPOWAŁ SOSNOWSKIEGO
Podczas sobotniej gali „Wojak Boxing Night” w hali Globus w Lublinie w walce wieczoru Marcin Rekowski (15-1, 12 KO) zwyciężył Alberta Sosnowskiego (48-7-2, 29 KO). 36-letni „Reks” w siódmej rundzie posłał młodszego o rok „Smoka” na deski i w ten oto sposób wywalczył pas międzynarodowego mistrza polski wagi ciężkiej. Dla pochodzącego z Kościerzyny Rekowskiego, który na kilka tygodni przed walką zastąpił pierwotnego rywala Sosnowskiego Andrzeja Wawrzyka, podjęcie walki z „Dragonem” było opłacalnym posunięciem. Z pewnością zwycięstwo nad byłym mistrzem Europy i pretendentem do mistrzowskiego tytułu wszechwag federacji WBC wywinduje akcje Marcina wysoko. Już teraz popularna witryna boxrec ulokowała „Reksa” na drugim miejscu w Polsce wśród naszych „ciężkich”, zaraz za Tomaszem Adamkiem. Do czasu zakończenia tej interesującej potyczki, była ona wyrównana i miła dla oka. Zarówno jeden jak i drugi pięściarz starali się powalić przeciwnika swoimi potężnymi bombami. Nieco lepszy był dokładniejszy, szybszy i mocniejszy Rekowski. Jednak i pochodzący z Warszawy „Dragon” miewał dobre momenty, jak chociażby świetny lewy sierpowy zadany przez Alberta w trzeciej rundzie. „Reks” zrewanżował mu się w piątej odsłonie dokładnie takim samym uderzeniem, które wyraźnie odczuł były czempion starego kontynentu. W starciu numer siedem wojowniczy „Smok” zaatakował rywala, jednak skoncentrowany „Reks” w jednej z akcji kapitalnie ustrzelił go bombą z prawej ręki. Warszawiak, chociaż padł na matę zdołał jeszcze stanąć na nogi, będąc jednak wyraźnie zamroczonym. Oczywiście Marcin nie wypuścił takiej okazji z rąk i ostro zaatakował rannego rywala, którego przed ciężkim KO uratował słusznie sędzia Leszek Jankowiak. W taki oto sposób potwierdziła się teza o coraz słabszej odporności „Smoka”, którego bokserska gwiazda nieubłaganie gaśnie. Sosnowski po niezliczonej ilości ciężkich uderzeń, jakie przyjął przez lata swojej kariery, nie jest już tym samym zawodnikiem. Najlepiej by było gdyby już nie ryzykował zdrowia i zawiesił rękawice na kołku, gdyż z całą pewnością niczego więcej już w boksie zawodowym nie osiągnie. Brawa należą się Rekowskiemu, który kosztem swojego popularniejszego kolegi efektownie i przekonująco zdał kolejny trudny egzamin, potwierdzając swoje atuty. Kto teraz dla „Reksa”?
Wojciech Czuba